Autor Wiadomość
Helen Rubenstein
PostWysłany: Śro 23:29, 15 Sie 2007    Temat postu:

(prycha) Zawsze miałaś dziwne poczucie humoru. Widze, że twoje wychowanie dalej zostawia wiele do życzenia. I nie oczekuj, że następnym razem przyjade na twoje zawołanie. (podnosi torbe i odchodzi mrucząc do siebie) Własną matke tak potraktować...Nie pokaże sie tu przez najbliższe trzy miesiące. Niegrzeczna dziewucha...

KONIEC
Cristina
PostWysłany: Pon 15:54, 13 Sie 2007    Temat postu:

[Xtina gwałtowanie się zatrzymuje] Ależ skąd! Na pewno pomożesz mi czyścić nocniki, wypisywać karty, grzebać we wnętrznościach pacjenta i walczyć o miejsce na stołówce. Chociaż to nie byłby taki głupi pomysł... [mruczy] Tak więc, możesz mnie zostawić, mnie, kobietę pracującą właśnie TERAZ?
Helen Rubenstein
PostWysłany: Nie 22:05, 12 Sie 2007    Temat postu:

(nie zważając na Cristine, rusza za nią, nie przerywając potoku słów)Tapetujesz! To cudownie! Jestem pewna, że z moim doświadczeniem, będe mogła pomóc. Los chciał, żebym przyjechała w tak odpowiednim momencie. Tani hotel, też coś! Chyba nie uważasz, że matka mogłaby w jakikolwiek sposób przeszkadzać ci w pracy?
Cristina
PostWysłany: Nie 0:10, 12 Sie 2007    Temat postu:

(DO MNIE?!) Nie możesz iść do mojego mieszkania, właśnie je... Właśnie je tapetuję, metrami tapet. I w ogóle jest brudno, ale znam bardzo tani hotel. [mówi trochę głośniej] Mam pracę. Dużo pracy. Bardzo dużo. [puszcza torbę i biegnie z kartonem ku szpitalowi]
Helen Rubenstein
PostWysłany: Nie 0:05, 12 Sie 2007    Temat postu:

Dziecko, nie bądź śmieszna, jak to gdzie ide? Chyba nie odmówisz rodzonej matce noclegu? Bedziemy miały mnóstwo czasu na rozmowe, zdążysz mi wszystko opowiedzieć o twoim życiu w Seattle. I może w końcu zrobie coś z twoimi włosami...Paznokcie też nie wyglądają za dobrze. Nic się nie zmieniłaś...Zaprowadzisz mnie w końcu do miejsca, w którym mieszkasz, czy mam myśleć, że żyjesz gdzieś pod mostem? Co swoją drogą wcale nie byłoby takie dziwne. (mruczy)
Cristina
PostWysłany: Sob 23:46, 11 Sie 2007    Temat postu:

[patrzy się na torbę jak na Pana Wielką Marchewę] I niby po co mi to? Gdzie chcesz iść... mamo? I dlaczego, co ty... Żyję spokojnie, nie piję, nie mam jednonocnych przygód i nie kłamię. Wystarczy? Możesz już jechać do swojego słońca? Wiesz, opalenizna ci może zejść, a tego bym nie chciała...
Helen Rubenstein
PostWysłany: Sob 23:39, 11 Sie 2007    Temat postu:

(wzdycha) Nie żartuj tylko weź moją torbę. (wciska Cristinie dużą kwiecistą torbe do ręki) Twój ojczym ciężko pracuje, ja ostatnio mam mnóstwo wolnego czasu, więc dlaczego miałam nie wpaść do własnego dziecka? Chociaż szczerze mówiąc, to miasto nie podoba mi się wcale. Nie mogłaś zamieszkać gdzieś, gdzie jest więcej słońca? I błagam, zrób coś z tym skrzywionym wyrazem twarzy, bo zmarszczki mimiczne dopadną cię przed trzydziestką.
Cristina
PostWysłany: Sob 23:31, 11 Sie 2007    Temat postu:

Ogolę się na łyso. Obiecuję. [szybkim ruchem odtrąca rękę matki] Zaraz, jak odwiedzić? Co to znaczy odwiedzić? Znowu masz jakiś niecny plan związany ze mną?
Meredith
PostWysłany: Sob 23:19, 11 Sie 2007    Temat postu:

Cristina, kochanie! Czy zawsze musisz od razu witać swoją biedną matkę krzykiem? Dlaczego masz taką minę, czy to dziwne, że postanowiłam odwiedzić swoją jedyną córkę? (podchodzi do Cristiny i z krytycznym wzrokiem łapie ją za kosmyk włosów) Chyba nie pomyle się za bardzo, jeśli powiem, że dawno nie odwiedziłaś fryzjera? Wypadałoby podciąć...i ułożyć, zdecydowanie ułożyć, a przynajmniej odgarnąć...(próbuje odgarnąć Cristinie włosy z twarzy)
Cristina
PostWysłany: Sob 22:35, 11 Sie 2007    Temat postu:

Meredith. Meredith nawet nie wie, czy wolę wódkę z lodem czy bez, a jeśli sama do niej nie przychodzę, to jej nigdzie nie ma. Ale na pewno mamy coś wspólnego, ona ucieka od ciebie - męża Addison, a ja od Burke'a, który usilnie dąży by zamknąć mnie w ślubnej klatce. A ja tego nie chcę, nie jestem gotowa, po prostu... nie chcę. Więc see you. [ Wkrótce Cristina wychodzi ze szpitala, gdy...]
MAMMA?!
Derek
PostWysłany: Sob 22:23, 11 Sie 2007    Temat postu:

Nie chcę. Naprawdę, Yang, nie potrzebuję obok siebie jeszcze jednego śliniącego się wazeliną na widok każdego przypadku stażysty. Bez urazy. Ale jeśli Meredith dowie się, że wyjechałaś, to ja tu zostanę, razem z jej depresją, wściekłością i całą resztą. A jeśli się dowie, że wiedziałem i jej nie powiedziałem - bo JA jej tego nie powiem - mogę mieć problem z zakwaterowaniem. Ja NADAL mieszkam u niej w sypialni, o czym z pewnością wiesz.
No i jest jeszcze Burke. Ja jestem silnym mężczyzną, dużo w życiu widziałem i przeszedłem, moim przyjacielem był Mark, ale i tak praca w jednym szpitalu (o tej samej sali operacyjnej nie wspominając) z niewyżytym, wściekłym Burkiem to nie jest to, czego pragnę.
Więc w skrócie wychodzi na to, ze pragnę ciebie. To znaczy, w Seattle. To znaczy... Cholera. To znaczy, ze jeśli wyjedziesz do LA to osobiście będę zmuszony pojechać po ciebie i znaleźć sposób na sprowadzenie cię z powrotem. I zrobię to, bez względu na poziom drastyczności środków, których będę zmuszony użyć.
Cristina
PostWysłany: Sob 10:26, 11 Sie 2007    Temat postu:

Może mam taki zamiar, a może moim życiowym pragnieniem jest leczenie bogatych snobów w ich dzielnicy w LA i tapetowanie domku razem z matką. Nie wiem, po co chcesz mnie tu zatrzymać, jesteś tylko facetem życia mojej przyjaciółki od chlania. Nikim więcej. Więc daj mi spokój.
Derek
PostWysłany: Sob 1:22, 11 Sie 2007    Temat postu:

Nudzi cię ten staż? Ciekawe, ale nie wierzę. Nie wierzę też, że wolisz wrócić do... Beverly Hills, tak? Zamiast przypadków, które zdarzają się raz na kilka milionów, i których większość chirurgów (nie mówiąc o stażystach) nigdy nie widziała, na kilka operacji plastycznych w kiepskim stylu? Jeśli tęsknisz do nadmiaru silikonu Mark z pewnością radośnie ci pomoże.
(Wyjmuje skalpel z kieszeni.)
To, Yang, zamieniasz na krzemowe implanty. I, nawet jeśli w środku roku, bez żadnego doświadczenia i rekomendacji, jakimś cudem dostaniesz się na podrzędny staż tam, to dostaniesz etykietkę chirurga z Hollywood. I bijące serce zobaczysz na żywo, o ile przejedziesz kogoś na ulicy.
Cristina
PostWysłany: Sob 1:17, 11 Sie 2007    Temat postu:

Jeden orzeł nie wytrzyma wśród gromady mułów. No może parę orłów. [unika jak może właściwego tematu "dlaczego?"] Tutaj do niczego nie dojdę, nudzi mnie to. Tak po prostu.
Derek
PostWysłany: Sob 1:13, 11 Sie 2007    Temat postu:

Jasne. Wiem z doświadczenia, że jeśli nie może mnie unikać to ucieka w miejsca publiczne. Cholera. A w ogóle, pomijając użalanie się, dlaczego ktoś taki jak ty rezygnuje z prestiżowego stażu? Yang, na ciebie jedną bym postawił, że się nie wyłamiesz. Zwykle odpadają najsłabsi - ostatnia grupa do której się zaliczasz. Jako asystent czuję się winny tego, że mówię coś podobnego stażystce, ale, cholera, nie muszę być Burkiem. Nie zależy mi na gnębieniu stażystów, a ty jesteś naprawdę dobra. I, nikogo nie urażająć, przy O'Malleyu i Karevie ty nie wytrzymałaś...

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group