Autor Wiadomość
Meredith
PostWysłany: Pon 22:19, 03 Wrz 2007    Temat postu:

Jak już powieziałam, jestem lekarzem, a Molly pacjentką. Jeżeli bede w stanie jej pomóc, zrobie to. Zresztą nie tylko ja. W tym szpitalu będzie miała najbardziej fachową opiekę medyczną. I chyba naprawde powinnaś już iść. Skontaktuje się z tobą, gdy tylko będe miała wszystkie wyniki. Teraz wybacz, ale mam operacje, musze przygotować pacjenta. Pewnie jeszcze się zobaczymy. Cześć. (mija Lexie i wychodzi z szatni)

KONIEC
Lexie
PostWysłany: Wto 23:56, 28 Sie 2007    Temat postu:

(Lexie przymyka oczy. Nie uśmiecha się, ani trochę.) Wiem, ja... Ja po prostu wiem. Jej karta jest w tym szpitalu, Molly Grey, jak pewnie podejrzewasz. Sprawdź wszystko, czego chcesz. Myślę, że powinnam już iść. I nawet jeśli wynik będzie negatywny, dziękuję za samą dobrą wolę. Ja... ja nie chciałam tu przychodzić, uwierz mi. Powinnam już iść.
Meredith
PostWysłany: Wto 23:45, 28 Sie 2007    Temat postu:

Nie nienawidze cie Lexie. Powiedzmy, że jestes tylko czymś w rodzaju zmory z przeszłości, a raczej z równoległego życia, które zbudował sobie mój ojciec. Nie napluje ci na buty, są całkiem przyzwoite. I nie jestem taka jak ty. Uwierz, jestem dużo gorsza bo oprócz genów mojego ojca, mam także te od matki, która przecież była głównym powodem tego, że on odszedł. Więc w porównaniu do mnie też pewnie jestes słodka i niewinna. Jak Molly. I właściwie chyba tylko o niej powinnyśmy rozmawiać. Jak zaawansowane jest stadium choroby? Zdajesz sobie sprawe, że jest duże prawdopodobieństwo, że mój szpik również nie będzie pasować? Jesteśmy w końcu tylko przyrodnimi siostrami (urywa na sekunde przed słowem ''siostrami'')
Lexie
PostWysłany: Wto 2:21, 28 Sie 2007    Temat postu:

Wiedziałam. (Lexie cała sztywnieje,a jej głos robi się bardzo chłodny i oficjalny.) Cena to nie tylko pieniądze, Meredith. I ty podałaś swoją, chcąc tego albo nie. Twoją ceną jest nienawiść do mnie i pogarda. Może nawet ktoś, kogo będziesz mogła nienawidzić tak jak naszego ojca i jeszcze trochę bardziej. Przyjmuję. I zapłacę ją z podniesioną głową, jakiekolwiek będą konsekwencje. Nieważne.
Wiesz, odpowiadając na twoje pytanie. Molly jest młodziutka, słodka i niewinna. Ty... ty jesteś taka jak ja. Przykro mi.
I dziękuję. Teraz możesz mi napluć na buty. A potem powiem ci "żegnaj", mając nadzieję, że zgodnie z twoją wolą nie będziesz musiała mnie więcej oglądać. Łatwiej jest kogoś nienawidzić na odległość. Uwierz mi (patrzy Meredith znacząco w oczy), wiem z doświadczenia.
Meredith
PostWysłany: Wto 1:44, 28 Sie 2007    Temat postu:

(Meredith patrzy na Lexie jak na psią kupe na bucie. Robi kilka kroków wzdłuż metalowych szafek, po chwili gwałtownie sie odwraca i podchodzi do dziewczyny.)
Chcesz żebym sprzedała swój szpik, żebyś mogła ratować siostre?! Każesz mi podać cene?! Cene?! Nachodzisz mnie w miejscu pracy, miejscu, gdzie ostatnią rzeczą, o której powinnam myśleć są moje dośc skomplikowane układy rodzinne, których teoretycznie wcale nie ma. I przykro mi to mówić, ale nie skacze z radości, że gdzieśtam jest osoba, której ze względu na pokrewieństwo moge uratować życie, pozwalając na pobranie szpiku. Na dodatek dowiaduje się, że mam wyznaczyc za to cene! Czy ja wyglądam jak jakiś cholerny bazar?! Wpadasz i kupujesz to, czego ci potrzeba?! Jeśli tego szukasz, to przepraszam pomyliłaś adres. (Meredith milknie, żeby złapać oddech. Siada na ławce.) Poddam się badaniom i jeśli okaże się, że mój szpik pasuje, zgodze się na przeszczep. Jestem lekarzem. Gdybym musiała zrobiłabym to dla przypadkowego bezdomnego, to mój zasrany, niepisany obowiązek. No i oczywiście istnieje szansa, żę twoja siostra nie jest podobna do ciebie, co zdecydowanie przemawia na jej korzyść. I nie zadręczaj się. Jeśli operacja dojdzie do skutku nikt sie nie dowie kto był dawcą, a ty będziesz mogła sie cieszyc opinią osoby, która znalazła pomoc dla siostry.
I nie mów mi o wulgarności. W twoich ustach sperma brzmi jak smakołyk. Wiedziałaś?
Lexie
PostWysłany: Wto 1:12, 28 Sie 2007    Temat postu:

(Lexie wyszarpuje się i cofa o krok. Zamyka na chwile oczy, by ułożyć sobie to wszystko, ale niespecjalnie jej się udaje. Opiera się plecami o szafkę, która, wie to doskonale, może być kiedy jej własną, ale zdaje sobie sprawę, że to jest ostatni chyba temat, jaki powinna poruszyć. No, może przedostatni.)

Słuchaj... Meredith. To nie ma znaczenia. Jeśli tak będzie łatwiej, pomyśl o mnie jak o pracowniku socjalnym czy coś. Bez różnicy. Chodzi o to, że nasz... moja. Moja siostra Molly potrzebuje przeszczepu szpiku, im szybciej tym lepiej. Nie będę ci tłumaczyć, jesteś lekarzem, doskonale wiesz sama. Nie wyglądasz na głupią (no dobrze, wyglądasz, ale tego ci nie powiem.). Ja nie mogę być dawcą. Moi rodzice też nie. Ponieważ, jak już ładnie podsumowałyśmy, łączy nas pokrewieństwo spermy, masz szansę mieć odpowiedni szpik. To też wiesz.
(Lexie wzdycha głęboko.)
Ja naprawdę nie przyszłabym prosić, gdybym nie musiała. Ale to moja młodsza siostra. (Lexie robi wymowną pauzę.) Nie oczekuję, że zrobisz to bezinteresownie. I nie mam, żadnego argumentu dlaczego powinnaś. Dlatego... po prostu podaj cenę, ok? Jeśli jest coś, czego chcesz, znajdę sposób. I, brzydząc się sobą, powiem, że dopłacę za bycie dawcą anonimowym. Po prostu.
(Lexie ma zamiar wyjść, ale robi tylko dwa kroki, po czym się zatrzymuje.)
Zastanów się, Meredith Grey, które to nazwisko najwyraźniej napawa cię odrazą. Będę tu cały dzień, a jeśli nie starczy ci tyle czasu... (Wciska Mer w rękę wizytówkę.) Masz. Będę czekać, ale sama wiesz, że nie mam za dużo czasu. I jeszcze jedno. "Sperma" brzmi okropnie wulgarnie w twoich ustach. Wiedziałaś?
Meredith
PostWysłany: Pon 22:22, 27 Sie 2007    Temat postu:

Prywatnie? W porządku. (chwyta Lexie za reke i ciągnie w strone szatni. Wchodzą do pustego pomieszczenia, Mer, wyraźnie zdenerwowana, trzaska drzwiami.)
Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jestem zadowolona, że nie obchodzą cię, jak to nazwałaś okoliczności moich urodzin. Nie mam zamiaru tego zmieniać i uwierz, pomysło jakimkolwiek brataniu się nie przeszła mi przez głowe i naprawde wygodniej jest, kiedy nie musze mysleć o moim biologicznym ojcu. Ani o niczym co jest z nim związane. Wyjasnij mi tylko jedno. Dlaczego wasze problemy mają mnie w jakimś stopniu obchodzić? W końcu przecież łączy nas tylko sperma.
Lexie
PostWysłany: Pon 2:52, 27 Sie 2007    Temat postu:

(Lexie łapie Meredith za ramię i mocno przytrzymuje. Zbliża się i zniża głos, tak żeby nie słyszeli ich krzątający się naokoło ludzie.) Słuchaj, Meredith. Mój ojciec nie wie, że tu jestem, dostałby szału. Mówię "mój", bo nie znam twojego stosunku do niego. I nic, zupełnie, kompletnie, totalnie nic mnie on nie obchodzi. Zupełnie tak samo, jak okoliczności twoich urodzin. Uwierz mi. Nie jestem tu, żeby się z tobą bratać, ani z głupiego sentymentalizmu. Jestem tu, bo łączy cię z nami nie mniej ni więcej tylko sperma mojego ojca. I jakkolwiek by to nie brzmiało, to może uratować życie mojej siostrze. Więc nie spławiaj mnie. Możesz być niegrzeczna, jeśli ci się podoba, możesz mnie oceniać, tak jak właśnie to robisz. Chrzanię to. A teraz - szatnia. Albo jakieś inne miejsce, gdzie będziemy mogły porozmawiać. Prywatnie. Nie sądzę, żebyśmy chciały robić z tego sensację.
Meredith
PostWysłany: Pon 2:21, 27 Sie 2007    Temat postu:

(Wysiadają z windy) Lexie Grey. (Meredith tępo patrzy na dziewczyne) Córka Tachera. Och. Przepraszam, ale...Czy przyszłaś tu w jakims konkretnym celu? Do mnie? Czy Tacher...czy to on cie tu przysłał? Nie chce byc niegrzeczna, ale sama rozumiesz, to jest szpital, mam mnóstwo pracy, więc jeżeli nie chodzi o nic ważnego, to powinnam wrócić do swoich obowiązków.
Lexie
PostWysłany: Pon 2:04, 27 Sie 2007    Temat postu:

(Myśli: idiotka. Ale przynajmniej w tej chwili mamy coś wspólnego.)(Lexie staje na wysokości drzwi, patrzy jej w oczy i uśmiecha się cierpko.) Meredith. Jestem Lexie. (Po mienie Meredith widzi, że ta chce coś powiedzieć, ale nie daje jej dojść do słowa.) Wiem, ze wiesz, nie przerywaj. Nazywam się Lexie Grey. (Drzwi otwierają się na piętrze, na które jechała Mer.) Możemy gdzieś porozmawiać?
Meredith
PostWysłany: Pon 1:57, 27 Sie 2007    Temat postu:

Och, nic nie szkodzi. Nie jestem zbyt charakterystyczna, ludzie często mnie z kims mylą. (myśli: nigdy mnie z nikim nie mylą) Meredith Grey. (ściska dłoń Lexie) A więc...przyszłaś odwiedzić kogos znajomego? (mysli: Meredith, pamiętaj, dobry kontakt z ludzmi to twoja paraca, nawet jeśli są dziwakami) Na który oddział sie wybierasz?
Lexie
PostWysłany: Pon 1:26, 27 Sie 2007    Temat postu:

Nie. (Lexie zaprzecza stanowczo. Potrząsa głową i bierze głęboki oddech, próbując odetchnąć.)(Myśli: nie bądź durna. To twoja siostra, co by nie mówić. No i jesteśmy w miejscu publicznym, co może zrobić? Zresztą tu nie chodzi o mnie, chodzi o Molly. Weź się w garść, nieszczęście. Po prostu poprosisz ją, a ona się zgodzi. Reszta nie ma znaczenia.) Nie trzeba, dzięki.

(Lexie zerka w bok na Meredith, potem znowu. W końcu odwraca się do niej i mówi z kiepsko zagraną infantylnością.)

Ja... Przepraszam. Jesteś po prostu strasznie podobna do mojej siostry. Aż nie do wiary. (Myśli: tak, tak, pieprz dalej, masz tylko jedną szansę na zepsucie pierwszego wrażenia.)(Wyciąga spod płaszcza rękę do Meredith.) Nieważne. Jestem Lexie.
Meredith
PostWysłany: Pon 0:54, 27 Sie 2007    Temat postu: Rodzina, ach rodzina, czyli Lexie i Mer

(Meredith czeka na winde, chcąc udac sie do pacjenta, którego przydzielono jej na obchodzie. Winda hamuje, otwierają się drzwi. W środku stażystka widzi młodą brunetke. Uśmiecha sie do niej grzecznie. Po chwili zauważa, że dziewczyna sie w nią wpatruje i wydaje sie jakby chciała cos powiedzieć. Spogląda na nią. Nieznajoma robi kilka nerwowych kroków, ale wciąż nc nie mówi. Meredith odwraca się do niej i starając sie zachować jak najmilszy ton uczynnej, a nie zdzirowatej stażystki, odzywa się)

Czy wszystko w porządku? Wyglada pani na zdenerwowaną. Szuka pani kogoś? Kogoś z rodziny? Jestem stażystką w tym szpitalu, mogę pomóc. (uśmiech pomocnej suki)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group