Partner Greys Anatomy World - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Episode 01.04 - "Hangovers and Memories"
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna -> Gotowe odcinki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark
Administrator
PostWysłany: Nie 10:48, 22 Kwi 2007
Administrator


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nowego Yorku of course

Tytuł odcinka - piosenka "Hangovers and Memories" - Casey Donahew Band

Voiceover

Rzadko myślimy o konsekwencjach naszych czynów. Mówiąc ściślej najmniej myślimy o nich wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne czyli w momencie ich podejmowania decyzji. Żyjemy chwilą, a skutki nie obchodzą nas aż do następnego dnia. Dokładniej, do następnego poranka, który zadziwiająco często wita nas bólem głowy. Jest źle jeśli konsekwencje dnia poprzedniego postanowią na dobre rozgościć się w naszym życiu. Jeszcze gorzej, gdy zobaczymy je leżące w naszej kuchni. Najgorzej zaś , gdy się o nie potkniemy. Dosłownie.

Kuchnia w domu Meredith

(Mer skacowana wstaje z łóżka, swoje pierwsze kroki kieruje do kuchni)

Meredith: Woda, woda, odrobinę wody....moja głowa … dlaczego te schody są takie duże? (wchodzi do kuchni) Wydawało mi się czy ostatnio tu sprzątałam, dlaczego jest tak brudno? Ałaa! (potyka się o leżącą na podłodze Addison) Co to do cholery ma być?! (Mer jest w totalnym szoku, zauważa też śpiącą Izzie) Czy to czasem nie jest moja tequila?! Dlaczego one wyglądają jak po sex- party(patrzy na rozmazaną szminkę Izzie) Nie było mnie jeden wieczór, a one zamieniły mój dom w nocny klub? Cudownie.

Izzie: (do obolałej głowy Izzie dociera jakiś hałas, z trudem podnosi jedną powiekę i dostrzega jakąś rozmazaną postać) eekkhmm... yyy... kto to? Co się dzieje? Gdzie ja jestem? (po chwili zaczynają przypominać sobie obrazy z wczorajszej nocy) oooo nie.... Addie? Addison? ( pełznie przez kuchnie w poszukiwaniu Satan) Dr Montgomery? ( znajduje Addie z drugiej strony stołu) Addie, obudź się! Addie!!! Żyjesz?

Addison: (Addison czuje, że ktoś przerywa jej błogi sen... dochodzą do niej jakieś dźwięki... coś na wzór 'obudź się' czy jakoś tak... ale któż to ją budzi... nie ma pojęcia, otwiera więc z największym trudem oko, patrzy... jakaś blond postać nad nią... aaaaaa to Izzie!)Izzie... aaa moja głowa... co się stało... gdzie ja jestem... (do Addison dociera właśnie prawda o nocnych ekscesach)aaa już wiem... OMG Izzie... przynieś wodę jakąś...

Meredith: Wodę jakąś?! Gdzie ja jestem?! Co to ma być?! Mam kaca, ostatnią rzeczą jaką pragnę to współlokatorki , które w pierwszy dzień po przeprowadzce urządzają sobie libacje alkoholową! Może nie jestem patronką trzeźwości, ale ja przynajmniej piłam w barze i nie zostawiłam....co to jest? (Mer z obrzydzeniem patrzy, że wdepnęła w babeczkę) Cholera jasna! I na dodatek wychlałyście mój cały zapas tequili! Moja głowa...

Izzie: (Izzie pod wpływem błagalnego spojrzenia Addie zmusza się do wysiłku i i próbuje wstać, kiedy już udaje jej się utrzymać względnie pionową postawę trafia na wściekle skacowane spojrzenie Mer) Yay! Meredith! Masz może wodę? *uśmiech za 1000$*

Meredith: Ja tu zaraz zwariuje...wiedziałam, że to się źle skończy ...weźcie idźcie pod jakiś prysznic bo śmierdzicie gorzej niż cały bar Joe'a. Ja musze się napić ( sięga do szafki po butelkę z wodą i w minutę wypija całą)

(Alex schodzi z góry)

Alex: Ooo widzę, że drogie panie wreszcie się obudziły?? hmmm Mer czy ty masz kaca??

Meredith: Tak Alex wyobraź sobie mam kaca. I chyba mam pełne prawo go mieć patrząc na to co w jedną noc zrobiliście z moim domem. Czy w tym mieście już nie ma barów? Klubów go go? Pijackich melin? ( myśli: oczywiście że są, często tam bywam) Czy wszystko co najgorsze musi rozgrywać się właśnie w domu mojej matki?

Alex: zrobiliście????? chyba zrobiły!!!!!! Szkoda że nie widziałaś jak one śpiewają..... naprawdę prawdziwy występ gwiazd

Addison: (Addison wstaje, z trudem łapie równowagę, ale na szczęście jest lodówka, która dzień wcześniej równie pomocna była. Stara się ogarnąć wzrokiem kuchnię, dostrzega Alex'a)Dr Karev (on jest bardziej sexy niż wczoraj...mmm) ... dzień dobry. (Addison dalej podąża wzrokiem u wpada na Izz) Izzie... jak się czujesz? (Błądzi sobie dalej wzrokiem, gdy trafia na czerwoną ze złości twarz Meredith) Grey... coś ty taka rozkoszna jak świnia w deszcz... i włosy jakby piorun w kopkę siana walnął, co z tobą...? I czemu w tym domu nie ma wody do picia? Pustynia... Have a nice day Grey! (Addison błądzi sobie wzrokiem po suficie, bo co izzego można robić, w taki poranek jak ten)

Meredith: (myśli: chyba pierwszy raz wygląda gorzej niż ja) A kto posprząta ten bajzel? Bo chyba nie ja...a póki co weźcie prysznic, tylko z daleka od łazienki na górę bo będę tam pozbywać się zapachu tequili. Woda powinna być w górnej szafce, (myśli: więcej jest w piwnicy, ale im nie powiem bo mi wszystko wychleją)

Addison: Co ta małą dziwka mówiła..., że mamy nie iść na górę do łazienki... a co ona myśli... przecież i tak byśmy nie doszły... Izz halo Izz... przytomna jesteś??

Izzie: *Izzie tępo wpatruje się w ścianę* co? ... tak, tak, wszystko w porządku. Gdzie my miałyśmy iść?

Addison: Właśnie... gdzie my miałyśmy iść... a tak do łazienki. Izzie... Izzie, patrz przed siebie... do łazienki idziemy słonko. Idziemy przed siebie... prosto, prosto... skręcamy do łazienki, no teraz to juz tylko pozostało się nam doprowadzić do normalnego stanu... (Addison przed lustrem) AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!! (Izzie do lustra jeszcze nie doszła...)

Izzie: *Izzie dalej wpatruje się nieprzytomnie w otaczający ją świat, podchodzi do lustra, patrzy na swoją umazaną czekoladą twarz i wybucha śmiechem* hahaha... matko, co to jest??? Addie co my ze sobą zrobiłyśmy? jak ja pójdę dzisiaj do szpitala? Bailey zrobi ze mnie przecier pomidorowy! *zrezygnowana Izz siada na podłodze koło wanny*

(Addison spogląda nadal w lustro... i przeżywa trochę swój aktualny wygląd, gdy jej wzrok spoczywa na Izz... spoczywającej obok wanny, Addison dochodzi do wniosku, że nie najgorzej wygląda i postanawia odpocząć wraz z Izz)


Łazienka w domu Meredith

Meredith: Marze o prysznicu...mam nadzieje że uda mi się zmyć ten zapach...Pójdę od razu bo jak te dwie się zwloką z podłogi to nie dostane się do łazienki przed północą (wchodzi do łazienki, już prawie się rozbiera)

(nagle z pod prysznica wychodzi Mark nie zauważając Meredith i owija się ręcznikiem na jej oczach)

Mark: (Mark odwraca się i widzi Mer) Cześć Meredith (uśmiecha się zawiązując ręcznik na supeł)

Meredith: (Meredith patrzy jak osłupiała, myśli że ma omamy, wychodzi z łazienki, wchodzi znowu żeby się upewnić że widzi to co widzi, Mark dalej stoi w tym samym miejscu) Stoisz tu. Mówisz do mnie. Nie jesteś moim pijackim wymysłem. Pytanie tylko co ty tu do diabła robisz?!!

Mark: Wprowadziłem się z Addison ( Mark podchodzi do lustra, otwiera szafkę i wyjmuje z niej nić dentystyczną i wykałaczki i zaczyna dłubać sobie między zębami).
Przeszkadza Ci to? (przestaje. odwraca się i patrzy na Mer ) Moja obecność czy może tych dwóch w kuchni, które wczoraj z Alexem wciągaliśmy na górę, ale jakimś cudem spełzły na dół…

Meredith: Wprowadziłeś się z Addison. (śmiech szaleńca) Wprowadziłeś się z Addison!!! Dlaczego ja nic nie wiem o tym że wprowadziłeś się z Addison?! I załóż coś na siebie!!

( Mark patrzy na Meredith, a potem na ręcznik w który jest spowity, następnie znów na Meredith i na ręcznik analizując w tym czasie jej wypowiedz bardzo dokładnie, słowo po słowie.. )

Mark: Założyć coś na siebie? Przeciez mam ręcznik ( uśmiech Marka ala "Want my pickle?" xD) I dlaczego się śmiejesz? Wprowadziłem się z Addison a czemu o tym nie wiesz tego już Ci niestety nie powiem. ( wyjmuje z kosmetyczki maszynkę do golenia i piankę, i przystępuje do porannego rytuału )

Meredith: Masz ręcznik? Coś podobnego jak mogłam zapomnieć MASZ RĘCZNIK. Dlaczego wszystkiego w tym domu zawsze dowiaduje się ostatnia?! Najpierw ruda teraz jeszcze ty! I co może teraz jak szczęśliwa rodzinka wszyscy zasiądziemy do wspólnego śniadania? Czy w całym Seattle jedyne pokoje do wynajęcia były w moim domu? Co ja mam robić, co ja mam robić... (mruczy)

Mark: ( Mark odwraca się ) Od 5 minut przewiercasz wzrokiem mój ręcznik i zapomniałaś, że mam ręcznik? That's interesting.
Jak by Cię tutaj pocieszyć ( goli się dalej ) nie o wszystkim dowiadujesz się ostatnia.
Np. ty pierwsza mnie dzisiaj tutaj widzisz i pierwsza mnie w ręczniku zobaczyłaś.
A ja chyba z tej propozycji śniadania nie skorzystam ( zacina się) Aaaał .. cholera.
Są jeszcze jakieś kobiety albo inni lokatorzy o których nie wiem... ( patrzy na Mer) .. Ach tak.. ja wiem więcej od Ciebie biedactwo. ( wzdycha i zmywa z twarzy resztki pianki )

Meredith: Ja przewiercam wzrokiem twój ręcznik? Chyba żartujesz? Oczy mi tylko skaczą ze zdenerwowania... (myśli: cholera faktycznie przewiercam) Wczoraj mieszkałam sama...a dziś oprócz mnie w tym domu są dwie alkoholiczki i dwóch erotomanów. Po prostu lepiej być nie mogło. Moja matka była by ze mnie dumna. I czy mogę w końcu wejść pod mój prysznic?

Mark: Poprawka: dwie szalone alkoholiczki i jeden erotoman oraz jedna męska dziwka. Ale mogłaś trafić na jakieś lesby albo gejów albo jakiegoś seryjnego mordercę więc nigdy nie mów "Po prostu lepiej być nie mogło".
I nie rozumiem czemu ze zdenerwowanie oczy ci skaczą na moje krocze, ale jakoś to zniosę. A teraz mogłabyś na chwilkę wybyć z tej toalety i zamknąć drzwi za sobą bo koniecznie musze skorzystać z kibelka i załatwić swoją powinność, a potem prysznic będzie cały Twój.

Meredith: Oczywiście nie musze pytać kto w tej wyliczance jest męską dziwką... A to co miałam widzieć już raz widziałam, więc z łaski swojej opróżnij żołądek jak najszybciej, daj mi wziąć prysznic i jeśli możesz nie patrz się na mnie jak na niepełnosprawną umysłowo anonimową alkoholiczkę, bo to chyba ciągle jest mój dom.(myśli: bo chyba ciągle jest) Poczekam na zewnątrz.
(wychodzi)

Ten sam piękny poranek, hotel

(Cristina powoli otwiera oczy i widzie leżącego koło niej na łóżku Burke'a) WTF?! Muszę wyjść, szybko, wyjść, muszę... Powoli podnosi się z łożka i zbiera porozrzucane rzeczy, nagle słyszy jak Preston przewraca się na łóżku, Cirstina zamiera i...)


Preston – Cristina? Co ty do cholery tutaj robisz?? A no tak wczoraj trochę zabalowaliśmy, ty się upiłaś w barze, ja potem tu... Słuchaj, nie chcę cię obrazić, ale ta noc chyba nic dla mnie nie znaczyła... Tzn sama rozumiesz nikt nie może się dowiedzieć. To... to... była pomyłka... Wiesz o co mi chodzi (mina w stylu było miło ale się skończyło)

Cristina – (Xtina zła, Xtina niedobra) *A to ch... chirurg jeden! Nie ma to jak wykorzystać sytuację* Oczywiście, dr Burke. Nie będę panu więcej przeszkadzać (z furią zbiera swoje rzeczy i szykuje się do wyjścia)

Preston – Nie denerwuj się. Sama wiesz co ludzie mogliby pomyśleć. Gdyby ktokolwiek się dowiedział... Tu chodzi o moją karierę! Przepraszam...

Cristina – Denerwować? Nie mam się czym denerwować, nie rozumiem przeprosin. (Cristina wychodzi)

Preston – No tak masz rację. Nie mam za co przepraszać. No to do zobaczenia w szpitalu.

W szatni

(w szatni siedzą Izzie z Meredith i Alexem, wchodzi Xtina, jej wzrok ląduje na Izz)

Cristina: Dr Model, założyłaś gorzelnię? (wzrok na Mer) ... do spółki z Meredith? Wszyscy wczoraj chlaliśmy?!

Izzie: Cristina, cześć... o matko!!! (Izzie wybiega z szatni zakrywając ręką usta)

Meredith: O Cristina…gdzie się wczoraj straciłaś (łapie się za obolałą głowę) I błagam nie przypominaj mi wczorajszego dnia bo w nocy mój dom zamienił się chyba w konkurencyjny dla Joe'a bar i powiększył się o kolejnego lokatora.

Cristina: (patrzy na wybiegającą Izz) I gorzelnia nawaliła
(zwraca się do Mer) Ja się nigdzie nie straciłam! Spałam jak mój wczorajszy były pacjent! Jak trup znaczy. A niby gdzie się miałam tracić?
Zaraz, jakiego znowu lokatora?

Meredith: Spałaś jak trup? Masz mine jak....jak ja kiedy idę do łóżka z jakimś facetem z baru (śmiech) ale skoro spałaś...A lokatora przytargała ruda, o czym zapomniała mi powiedzieć zanim rozgościła się na mojej podłodze w kuchni a jest nim nikt inny jak McSteamy.

Cristina: (śmieje się razem z Mer) No mnie do spania z obcymi facetami to jeszcze daleko *w myślach: w tym szpitalu nic się nie ukryje* Jesteś taka niezadowolona z powodu McSteamiego? Spałaś z nim, może znowu cię przeleci? A po twojej minie widzę, że tego chcesz. Bardzo.

(do szatni wpada wściekła Bailey)

Bailey: Gdzie Wy jesteście? obchód się dawno zaczął! co wy tu robicie? ploteczki, co? no kto z kim poszedł do łóżka? ranyyy kto zostawił zepsutą kanapkę? czemu tu tak śmierdzi? zróbcie cos z tym, ale najpierw lecieć na obchód!
i zróbcie cos z sobą, bo wyglądacie jakbyście byli na mega imprezie!

(wchodzi blada jak śmierć Izzie)

Izzie: Dzień dobry Dr Bailey

Meredith: (przygotowuje sie do obchodu, rozmawia z Cristiną) Powrót do normalnego życia... Masz szczęście...nie sypiasz z obcymi i nie przeżywasz tego co ja...i jak możesz pytać czy się cieszę? To był jednorazowy wyskok, naładowanie akumulatorka, zresztą nawet jakbym chciała to z rudą po jednym dachem raczej nie da rady, wole się nie narażać. Czy to nie dziwne? Mieszkam w swoim domu, a boje się własnych lokatorów…

Cristina: Kick them out.

Bailey: Jakie tam dzień dobry? żadne dzień dobry! dzień dobry to było 15 minut temu jak powinniście mnie zobaczyć i powitać na obchodzie!

(Bailey wychodzi a stażyści w drodze na obchód rozpamiętują wczorajszą noc)

Alex: *Alex do Izzie* Izzie czy ty w ogóle cos pamiętasz??

Izzie: *Izzie patrzy lekko nieprzytomnie na Alexa* A co powinnam pamiętać? Piłam z Addie, potem piłam z Addie, potem... eee... *myśli intensywnie* potem ... O Holy Mother of Destruction!!! potem zabrałeś mnie na górę... yyy...

Alex: dobra pogadamy później... skupmy się na obchodzie

Meredith: (do Cristiny) Myślisz że mogę? Sama podpisałam umowę, bez czytania...Nie patrz na mnie jak na ofiarę, chciałam zdać się na los. Teraz musze pogodzić się z tym, że będę wpadać na Sloana w łazience, a na rudą w kuchni.

Cristina: Poprawka - jak znam życie to na Marka bez ubrania. Nie tylko w łazience.
(idą dalej na obchód)

Obchód trwa, docierają spóźnienie stażyści

(Kiedy stażyści łaskawie dochodzą na obchód w obecności rezydentów)

Miranda – Richard, przepraszam Cię, spóźnili się, chyba jestem dla nich zbyt łagodna!
Moje kochane skarbeczki, koniec tego dobrego! Byłam dla was miła, ale tego nie doceniacie, wiec koniec z czułościami! Dość juz czasu straciliśmy, a czas to rozprzestrzeniające się choroby.
O' Malley zreferuj nam przypadek pani Davidson.

George – Yhmm… (kurcze Kapo zrozum, że ja w nocy balowałem i mnie łeb boli teraz) Emm… Pani Elizabeth Davidson, lat 42, podejrzenie zapalenia wyrostka robaczkowego, stabilna, temperatura 36,8, ciśnienie podwyższone 154/79... (wody wody wodyy)

Miranda – Stevens, dlaczego podejrzewamy zapalenie wyrostka żółciowego?

Izzie – Eeee... (matko, moja głowa) Pacjentka skarży się na mdłości, podwyższoną temperaturę, ból w prawym dolnym kwadrancie i ogólne osłabienie, co wskazuje na zapalenie wyrostka.

Miranda – Wiec co robimy, żeby Pani Davidson było lepiej?

Cristina – Podamy leki przeciwbólowe, zrobimy dodatkowe badania i zoperujemy…(widzi minę Bailey) oczywiście jeśli będzie trzeba. (mnie by się leki przydały… ten cholerny kac)

Miranda – Ok, Cristina, Pani Davidson w twoje ręce, a my idziemy dalej, zdaje się że dr Sloan ma jakiś ciekawy przypadek.

Cristina – (Cristina zatrzymuje Bailey) Mam pracować z dr Burke?! Nie mogę gdzieś indziej?

Miranda – A czy ja zapytałam? Czy to było pytanie? No oczywiście moja kochana Krysiu, możesz pracować z kim tylko zapragniesz! NIE!!! Nie kwestionuj moich poleceń!!! Za karę oprócz pani Davidson, masz uzupełnić karty z całego tygodnia i przeprowadzić lewatywę pana Thomsona spod 3!

Cristina – Tak jest sir! (Lewatywę... phi. Nazi hates me)

(Bailey prowadzi stażystów do następnej sali w której czeka Mark z pacjentem)

Mark – Witam. Kogo mi dzisiaj przydzieli pani na męki? Nie dysponuję dzisiaj niczym ciekawym, ale chętnie ponauczam kogoś, bo to przecież szpital naukowy (patrzy po wszystkich) a najprostsze zabiegi powinni potrafić wykonywać.

Miranda – Stevens! Czemu tak się gapisz w podłogę? Obudź się! zreferuj ten przypadek, tylko żwawo!

Izzie – (Izzie wyrwana z zamyślenia, nie bardzo wie co się dzieje) Eeee... pacjent Steve Bloom, lat 27, przyjęty na planowaną operacje usunięcia blizn spowodowanych poparzeniem.

Miranda – iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii???????????

Alex - No to może ja dokończę za Izz. Dr Bailey widzi pani w jakim ona jest stanie... A wiec, pacjent Steve Bloom lat 27, zaplanowana na dzisiaj operacja całkowitego usunięcia blizn, znajdujących się na prawym policzku powstałych w wyniku poparzenia przez ogień (hmmm może to nie wszystko...)

Miranda – Stevens? Co jest? Karev musi za Ciebie myśleć? Nie chce mi się na was patrzeć, Stevens wypij jakąś mocną kawę i zabieraj się za ten przypadek!
O'Malley, Grey idziemy dalej. Dr Torres ma otwarte złamanie w 2, wiec będzie tryskająca krew i kości na wierzchu, pięknie.
(Miranda słyszy pager George’a, po jego spojrzeniu widać, że to Callie) O'Malley leć i weź Karev’a do pomocy, może się przyda
Grey, a z Tobą co? Może będziesz asystować mnie? Ehh, nie mam gdzie Cię wcisnąć.

Schowek na miotły.

(Izzie zmęczona i obolała błąka się po korytarzu, postanawia odpocząć chwilkę w schowku na szczotki. Siada na podłodze i zastanawia się nad własną głupotą, jak można było doprowadzić się do takiego stanu? Nagle otwierają się drzwi i wpada Meredith)

Izzie: Hey Meredith (Izzie uśmiecha się niepewnie)

Meredith: Izzie. Siedzisz w schowku na szczotki. To ja powinnam siedzieć w schowku na szczotki. Zresztą nie powinnam się do ciebie odzywać, ale biorąc pod uwagę, że czuje się jakby stado bydła pasło się w mojej głowie nie mam siły żeby o tym myśleć. Apropo...też nie wyglądasz za ciekawie...Co? Głowa boli?

Izzie: Wszystko mnie boli!!! Głupota mnie boli! To kara za grzechy! Za pijaństwo! I nie pamiętam co robiłam w nocy (Izzie patrzy na Mer z żałosną miną zbitego szczeniaka) Meredith, przepraszam Cie za to wszystko, straciłam panowanie nad sytuacją.

Meredith: Nie pamiętasz co robiłaś? Jak zeszłam do kuchni widziałam babeczki i puste butelki po tequili. Mojej tequili. Coś się przypomina?. I masz szczęście, że sama wróciłam w podobnym stanie więc straciłam prawo żeby robić ci wyrzuty. A przynajmniej miałyście jakąś okazje?

Izzie: Pamiętam babeczki, tequile pamiętam, Addison pamiętam i pamiętam jak Alex mnie na górę zabierał.... , a potem ciebie rano pamiętam... więc mam nadzieje, że okazji nie było... a ty Mer, co tym razem opijałaś?

Meredith: Dalej nie potrafię się przyzwyczaić, że Montgomery- Shepherd mieszka w moim domu. To, że leżała na mojej podłodze w kuchni też nie jest normalne...A co opijałam? Powiedzmy, że musiałam wypłukać z organizmu wyrzuty sumienia po doświadczeniu seksualnym, które chyba nie powinno mieć miejsca…

Izzie: Mer, przyznaj się kogo przeleciałaś? eeehhh... ty przynajmniej kogoś przeleciałaś, ja straciłam przytomność w obecności przystojnego faceta... nie ma to jak zrobić dobre wrażenie, matko jaka ofiara losu ze mnie!!!

Meredith: Alex? Masz na myśli Alexa? Co tam do dziewicy orleańskiej mi daleko, pasu cnoty ode mnie nie dostaniesz. Korzystaj dopóki możesz...A co do tego kogo przeleciałam...Przygotuj się, weź głęboki oddech i co najważniejsze nie waż się mówić mojej „ulubionej” współlokatorce...Zaliczyłam Marka Sloana (wzrok w stylu „tak jakoś wyszło”)

Izzie: *Izzie dostaje ataku śmiechu, jak to ona w trudnych syt.* McSteamy? zaliczyłaś McSteamy'ego??? no to jesteście z Rudą kwita, ona w ciebie arbuzem, ty zaliczyłaś jej kochanka… Bo wiesz, że ona z nim... itd., *Izzie widzi pytający wzrok Mer* plotki w tym szpitalu rozchodzą się z prędkością światła...

Meredith: Że co? Gdybym miała takiego męża jak ona siedziałabym w domu i gotowała obiadki... (rozmarzony wzrok) Słyszałam, że kiedyś coś pomiędzy nimi było, ale myślałam, że to już skończone...Boże przecież on wprowadził się z nią do mojego domu! Jak mogłam nie wpaść , że są razem, kiedy spotkałam go w łazience! Teraz zostaje mi tylko modlić się że by się nie dowiedziała, bo inaczej spali mnie żywcem w moim własnym kominku, a urnę z popiołem postawi w salonie.

Izzie: wiesz Mer ona w sumie nie jest taka najgorsza *piorunujący wzrok Meredith* ok, już nic nie mówię, jedno wiem na pewno, nudzić to my się u ciebie na pewno nie będziemy! panie pomóż, moja głowa... od jutra nie pije!

(gwałtownie otwieraja się drzwi do schowka)

Bailey: Tu jesteście! oczywiście, jak kogoś nie można znaleźć z tym szpitalu to należy go między miotłami szukać!
Stevens szuka Cię doktor Sloan, chce zacząć operacje! gdzie Ty masz głowę dziewczyno!
Grey, niestety mój pacjent zmarł przed operacją, zajmij się lekkimi przypadkami z izby przyjęć
i wyłazić mi stad, migiem!

(Meredith i Izzie niezdarnie zbierają się z podłogi i wychodzą)

Izzie: Tak jest Dr Bailey!

Kilka godzin później

(Mark wchodzi do pokoju w którym siedzi Izzie i rozmawia sobie z pacjentem. Z daleka wyraźnie widać że pacjent się zakochał. Ale Izzie chichocze i nic nie zauważa ).

Mark – No Stevens wreszcie Cię znalazłem! Zrobiłaś wszystkie badania?

(Izzie odrywa się od rozmowy z pacjentem i poważnieje

Izzie – Tak Dr Sloan, wszystkie badania zrobione, wszystkie wyniki w normie, pacjent gotowy do operacji (hmmm, w sumie nie możne się dziwić tej biednej Mer... )

Mark – No to orientujesz się w jaki sposób mam zamiar usunąć blizny? (Mark przegląda karte)

Izzie – eeee... to znaczy... blizny usuniemy metodą... (ciekawe jaką metodą usuną mnie ze stażu za pijaństwo?)

Mark – Tak Stevens laserem... (mówi drwiącym tonem nie odrywając wzroku od karty) Ta wczorajsza balanga z Dr Montgomery nie wyszła Ci na dobre. Na przyszłość jak się upijesz, kładź się do łóżka i załatw sobie następny dzień wolny. Z kacem można kogoś przypadkiem zabić, więc bądź ostrożna dzisiaj. (pacjent wytrzeszcza oczy) W ogóle to co to za orgia tam była na podłodze w kuchni? (pacjent jeszcze bardziej wytrzeszcza oczy)
A teraz bądź tak miła i przejdź mi się po kawę. Rozprostujesz nogi i dotlenisz się przy okazji. ( wyciąga rękę z pieniędzmi)

Steve Bloom – (patrzy rozmarzonym wzrokiem na Izzie)
Dziecinko nie przejmuj się każdemu zdarza się zaszaleć... pamiętam te czasy kiedy moja głowa jeszcze nie śmierdziała spalenizną..(puszcza oczko) Doktorze Sloan chyba nie ma pan nic pzeciwko żeby to ta śliczna, młoda pani doktor przygotowała mnie od operacji? (zboczony wzrok)

(zdezorientowana Izzie rozgląda się po sali szukając drogi ucieczki)

Izzie – eeee Dr Sloan nie było żadnej... (rozbawione spojrzenie Marka) my chyba trochę przesadziłyśmy z tą tequilą, ale ... to ja pójdę po tą kawę (bierze pieniądze od Marka i szybko wychodzi z sali, za drzwiami opiera się o ścianę i głęboko wciąga powietrze) Seriously!!!

Mark – (Mark patrzy jak Izzie znika na horyzoncie lekko kiwając się i zagaduje Steva) Niezła nie? (Steve ochoczo kiwa głowa) Oczywiście moża pana przygotować do zabiegu. (myśli: co tu tak pachnie spalenizną?) Ma pan jeszcze jakieś pytania? (zamyka kartę i wzdycha)

(po kilkunastu minutach w sali pojawia się Izzie i przerywa panom przyjemną pogawędkę)
Izzie – Pana kawa Dr Sloan. Jak się pan czuje, panie Bloom? (Izzie robi się blada) Dr Sloan... ja.... musze... (Izzie kieruje się w strone drzwi i upada nieprzytomna)

Mark – Stevens!! (Mark przerażony biegnie do Izzie) Stevens! Stevens! Odezwij się! Daj jakieś oznaki życia! (Mark odrywa się od Izzie i wybiega na korytarz, zaczepia pierwszą lepszą pielęgniarkę) Ej ty! Wezwij sanitariuszy czy kogoś! Mamy nieprzytomna stażystkę! I wezwij jeszcze jakiegoś neurochirurga na kosultacje!.. Czego jeszcze stoisz! Już! (myśli: co za gęś!)(wraca do Izzie )
(Bloom z przerażenia nie może się zamknąć)


Steve Bloom – Co się stało, panie doktorze niech pan coś zrobi, dlaczego ta cudowna istota zemdlała? Może ma niedobór magnezu? Może jest w ciąży? Może za ciężko pracuje i jej serce mówi 'dość'? O tak panie doktorze...kuzynka brata siostrzeńca Boba też tak harowała, a teraz leży na miejskim cmentarzu... (milknie pod ciężarem wzroku Sloana)

Mark – Bloom.. zamknij się(Sloan patrzy na Steva potem na Izzie, znów się schyla, sprawdza czy żadna kość nie jest złamana lub przemieszczona, sprawdza tętno…)
Boże ona nie oddycha! ( teraz już Mark wpada w panikę, w myślach: Przecież tytuł lekarz sam nie przyszedł! Zrób coś! Usta-usta nie zaszkodzi…)(Mark zaczyna reanimację usta-usta)

(Mark reanimuje tak skutecznie, że po chwili Izzie otwiera oczy i widzi nad sobą twarz Marka)
Izzie – eee... (po chwili znów je zamyka... i otwiera) Dr Sloan? Co się stało?

(Z ust Izzie wydobywają się pojedyncze sylaby jednym słowem bełkot)
Mark – Co? Co.. co.. co mówisz? Nie rozumiem? Co...oo .. siee.. Co sie stalo? No przytomność straciłaś! Martwimy się (nagle wpadają sanitariusze i porywają Izzie na badania, Mark zostaje w sali sam z Bloom'em, siedzi na podłodze i ciężko oddycha. Patrzy się tępym i ciężkim wzrokiem na pacjenta, otwiera i zamyka usta jak ryba).

Steve Bloom – (Bloom patrzy na Sloana wzrokiem pełnym zrozumienia potem mówi do siebie) Dlaczego ja nie poszedłem na tą cholerną medycynę.... (do Marka)Spokojnie panie doktorze...kobiety lubią jak... ratuje się im życie (sprośny uśmiech)

Mark – (Mark patrzy z politowaniem na człowieka pochodnie, na tą żywa zasmażkę, kupę spalenizny i myśli: po co poszedłem na tą cholerną medycynę..)
Mark – Steve co ja Ci mówiłem? Zamknij się...

Inna część szpitala

George: (pager Georga) Oo wezwanie .. yeahhh ... sala numer 6 (wielkie oczy jak monety a usmiech jak po sexie) ... Mam wezwanie yeahh ... ( Georgie pedzi jak gepard i wpada do sali) .... Calliee kochanie czyżbyśmy dzisiaj razem mieli ten przypadek (Callie kiwa głową) ... Yeahh (drze się jak głupek na cały szpital) ... ehmmm yhmmm mhyyyhhyy ...a wiec co z pacjentem mój kurczaczku ?

Callie: Mała dziewczynka 6 lat z wrodzoną łamliwością kości. Przyjęta przed chwilą już kilka razy odwiedzała SGH. Potrzebuję asysty. I pomyślałam o tobie masz doświadczenie z dziećmi, doktorze O'Malley. (zaprowadziła go do dziewczynki) Zreferuj, byle szybko.

George: Już pani doktor O'Malley... a więc to jest rentgen ręki.. (patrzy na zdjęcie, odwraca i puszcza oczko do Ptysia) widać poważne złamanie z przemieszczeniem w dwóch miejscach... będzie potrzebna operacja żeby rękę złożyć ... potrzebne są jeszcze ogólne badania krwi, moczu , itp.. Pójdziesz je zrobić ja z mała posiedzę ... Jak już będą to przyjdź .. a ja w tym czasie zamówię jeszcze salę operacyjną.. (Bambi takie słodziuśne oczęta robi) .. No to idź…

Callie: Prawidłowo (słodki uśmiech) .... asystujesz oczywiście. Ale badania zrobisz ty... jesteś stażystą pragnę przypomnieć. Aha i znajdź mi jeszcze jednego na wypadek gdybyśmy potrzebowali pomocy. Chociaż nie sądzę żeby to było konieczne, jesteśmy przecież doborową grupą Małżeństwo O'Malley w akcji (głupi uśmiech) A nooo..... idź z tymi badaniami. Tylko szybko doktorze, bo się rozmyślę z tą asystą. (dała mu buziaka w policzek)

George: Bożesztymój jaki całus (Gerogie cały jak burak się zrobił zarumieniwszy się )... Lecę robić badania na rozkaz mojej mysi... (Słodki uśmiech) ... A ze stażystą w razie czego nie bedzie problemu, znajdzie się chętny jak powiem o operacji... (Poleciał na niebiańskich skrzydłach) ...
Po jakiś czasie...Doktor Callie OMalley mam już badania i wszystkie są dobre ... więc możemy zabierać naszą małą pacjentkę na blok... (Znów puszcza oczko)

Callie: Dobrze. A kogo znalazłeś?? Mam nadzieję, że jest kompetentny. Tak czy owak idziemy na blok. (do małej) Nie bój się kochanie, jesteś w dobrych rękach. A ty George idź po jej rodziców pewnie będą chcieli ją zobaczyć przed operacją, a zresztą małej też to dobrze zrobi. (znowu do malej) Doktor zaraz pójdzie po mamusię i tatusia wiesz słonko. No leć...

George: Lecę, lecę (Pofrunął w niebiańskim nastroju) ... (po 20 minutach na sali operacyjnej zjawia sie Bambi) ... Yayyy moja pani doktor (Puszcza tym razem drugie oczko) ... Gotowa i przygotowana ... no to zaczynamy ... (zaczyna się operacja małej) ... Skalpel poproszę....

Callie: Proszę.... powiedz mi kogo zabrałeś na asystę nr 2. Natnij skórę tylko ostrożnie, płytko, kość wystaje. I uważaj żeby jej nie złamać jeszcze bardziej.

(Alex zjawia się na sali.)

Alex: George, wzywałeś mnie?? Co chcesz?

George: (robi ostrożnie nacięcie) .. Tak jest idealnie... poproszę .... A na asystę wziąłem Alexa ... co ty na to??

Callie: Odpowiedź wpadła sama. Karev, poobserwuj, możesz być potrzebny. A ty tnij tylko nie tak głęboko.

Alex: Dobrze Dr. O'Malley (mówi to z ironią) , ale tylko obserwować?

George: (Bambi wylewa siódme poty) ... Robi za głębokie cięcie... Alex zastąp mnie proszę bo boję sie że coś mogę małej zrobić, .... (Bambi wybiega z sali i chowa się w schowku, zaczyna płakać z przerażenia))Alex go zastępuje)


Callie: Zabij go Karev mam nadzieję że będziesz od niego lepszy. Myłeś się?! Jak tak to stawaj do stołu i błagam nie schrzań roboty. Zbyt duże krwawienie. Karev nie mów mi że on naciął .... Boże żyłkę!! kleszczyki, ale migiem!!! (mruczy pod nosem Mój mąż idiota!!)

Alex: Od razu zabić!!! Żałowałaby później pani tego, no wiedziałem że nie będe tylko obserwowal (uśmieszek mały, Alex przejmuje role Georga, podaje Callie potrzebne narzędzia)

Callie: Zatamowałeś... bardzo ładnie Alex, wręcz bardzo, bardzo ładnie. Ale nie czas na gadanie. Stan stabilny, poprawa. Możesz składać tę rączkę, przytrzymaj mi tu kleszczykami i podaj zacisk. Ale nie spapraj i nie natnij niczego jak ten bałwan O'Malley. Na stole mamy MAŁE DZIECKO nie kłodę.

Alex: *Alex pomaga Callie przy operacji* To już koniec?? Co z nią teraz będzie??

Callie: Nie koniec. A kto zszyje?? Chyba nie liczysz na to, że dostałeś wybałuszone kości za darmo Karev. Ale muszę cię skomplementować. Świetnie wszedłeś w rolę tego zniedołężniałego pseudo chirurga. A i mów do mnie Torres... przynajmniej przez tydzień. Bo potem będę wdową.

Alex: Dobrze Dr. Torres ale niech pani się tak nie denerwuje złość piękności szkodzi.... a co do zszycia to pozszywam niech się pani nie martwi już się robi...... a i mam prośbę niech pani nie robi Bambiemu takiej krzywdy i nie zostaje wdową. Mogę o to prosić?

Callie: Mówią na niego BAMBI?! Nie no całkiem słusznie. Z ciebie dobry stażysta jest, wiedziałeś Karev?? A prosić zawsze możesz. O co chcesz. Z racji, że właśnie poprosiłeś o opiekę nad tą dziewczynką będziesz ją monitorować przez cały pobyt w szpitalu. Złość piękności szkodzi, ale nadmierna pewność siebie..... może nie szkodzi, ale grozi atakiem rozwścieczonej pani doktor. Co zresztą może doprowadzić do leżenia na tym stole. Bardzo udana asysta masz kilka punktów gratis.... doktorze.
Alex: (rozmarzony nazwala mnie doktorem) Dobrze D. Torres. a co się tyczy Bambiego to o szczegóły niech pani spyta świętą trójce one wiedzą najlepiej czemu Bambi.

Callie: Aha.... Czyli Grey Yang i..... no Isobel zgadza się?? Mogę wiedzieć jak mnie nazywacie?? Zresztą zszyj to po ludzku nie chcę tu żadnych blizn. Gdybyś miał jakieś kłopoty to zgłoś się do mnie dobrze? (coś dzwoni jej w kieszeni) No dobrze. O proszę wezwanie na izbę. Muszę lecieć. Jakieś pytania?? Byle expressem.

Alex: żadnych pytań Dr. Torres nie będę pani przetrzymywał (Alex zabiera się za szycie)

Callie: Bardzo dobrze, dziękuję za pomoc Alex. (Callie wychodzi)

(Callie wściekła wpada do schowka)

George - Call... Callie (ledwo mu to imie przez gardło przechodzi) Ja ja nie chcialemmm ...

Callie - NACIĄŁEŚ ŻYŁKE 6 LETNIEMU DZIECKU TY.... TY...... TY.... PSEUDO NEUROCHIRURGU!! TO JEST PRESTIŻOWY SZPITAL W SEATTLE, A NIE ZABAWA W DOKTORA W PODMIEJSKIM SZPITALIKU. WIESZ CO SIĘ MOGŁO STAĆ CZY NIE ZDAJESZ SOBIE Z TEGO SPRAWY?! ZA KOGO TY WYSZŁAŚ CALLIE TORRES?! AH JUŻ NIC NIE MÓWIE ALE PRZEZ NAJBLIŻSZY MIESIĄC NIE ZOBACZYSZ SALI OPERACYJNEJ!! nA STOLE BYŁO MAŁE DZIECKO I NIC MNIE NIE OBCHODZI TO, ŻE TY NIE CHIAŁEŚ!! a TERAZ WYŁAŹ I PODZIĘKUJ KAREVOWI, KTÓRY NIE DOŚĆ ŻE ODWALIŁ ZA CIEBIE ROBOTĘ TO JESZCZE SIĘ ZA TOBĄ WSTAWIŁ!!!!

George - Callie wybacz proszę... Nie krzycz na mnie. Ja nie chciałem. Pójdę podziękować Alexowi... wybacz (Callie się wkurza coraz bardziej)

Callie - Nie nie nie!!! Nigdzie nie pójdziesz. No chyba, że wypisywać zlecenia, tam twoje miejsce. Porozmawiam z Mirandą o tobie, już ja się postaram żeby dała ci w kość. Aha i jeszcze 1. W pracy jestem dla ciebie doktor Torres!!! Czy to jasne?! A teraz przestań się mazgaić i bardzo proszę usuń mi się z drogi, bo sama cie usunę a to może boleć. Żegnam i nie pokazuj mi się dziś w domu!!

George - Kochanie nigdy byś mi krzywdy nie zrobiła. Nie jestes taka... chyba.. niee niee... Ty byś mi coś zrobiła? Nie wierzę Ci. Niee *Callie mówi: nie wierzysz a to uwiesz*

Callie - (Mąż dostaje od Callie po głowie kartą zleceń z jakieś 2-3 razy) Jak nie wierzysz to może uwierzysz jak przyjedzie Derek i ci powie, że potrzebna jest trepanacja czaszki, bo cię uszkodziłam!! Idź do tych zleceń, bo zaraz może być gorzej. PAMIĘTAJ ZAWSZE MOŻE BYĆ GORZEJ TY BEZWARTOŚCIOWY MIĘCZAKU!! (Wściekłe spojrzenie jeszcze raz przez łeb)

George - nie pójde! (stawia warunek) Nie będziesz mi rozkazywać, nie jestem twoją własnością, a i nic mi nie zrobisz bo ty nie jesteś taka którym robisz złe rzeczy!!! (Callie się naprawdę wkurzyła)

Callie - Zobaczysz jak cię urządzę... biedny będziesz!! Zresztą do kogo uskuteczniasz takie odzywki O'Malley?! Jestem twoją przełożoną, a do tego jak pragnę przypomnieć w naszym małżeństwie to ja zarabiam więcej, ty się ledwo dokładasz!! Jesteś takim samym kiepściutkim chirurgiem jak facetem. Wiesz, że mówią na ciebie BAMBI?!

George - Niech sobie mówią jak sobie chcą... Ty mi tu nierozkazuj, nie masz prawa no oprócz spraw zawodowych. Jeżeli masz coś do mnie to mi powiedz... jesteś głupia i sie niewymądrzaj! Ja się ciebie NIE BOJĘ !!

Callie - JUŻ CI POWIEDZIAŁAM!!! Zacznij zarabiać chociaż połowę i dawać tyle na dom to pogadamy, bo na razie jesteś moim utrzymankiem!! (Dała mu w pysk, tak, ze chyba przez tydzień ślad będzie) A teraz wynocha do roboty masz zrobić wszystkie lewatywy na oddziale i wypisać zlecenia, a mi przyślij jakiegoś porządnego faceta, a nie inwalidę zawodowo-życiowego!!

George - NIE ROZKAZUJ MI! Jesteś zwykłą babą a nie jakąs księżniczką!! SAM WIEM CO MAM ROBIĆ! Nie strasz mnieeee słyszysz NIE STRASZ MNIE I MI NIE MÓW CO MAM ROBIĆ! (Callie patrzy wzrokiem diabła) Co coś jeszcze wielce święta pani? SPADAJ!!!

Callie - Milcz!! Za kogo ja wyszłam... Ojciec zawsze mi powtarzał, żebym uważała na takich jak ty, ale nie ja się zlitowałam. I proszę, co za to mam?! CIEBIE!! Zjeżdżaj mi stąd niedorajdo życiowa masz polecenie to je wykonaj proste!! Albo pójdę do Bailey i powiem, że nie potrzafisz nawet wypisać zlecenia...

George - Popatrzmy... żona idzie sie poskarżyć! No no, tylko tyle potrafisz? Zaczynasz mnie wkur****! ZAPAMIETAJ SOBIE NIE JETEM TWOJĄ WŁASNOŚCIĄ! W TYM MOMENCIE ZACZYNASZ SIE ROBIĆ DLA MNIE NIKIM!! JESZCZE RAZ POWTÓRZE NIKIM!!

Callie - Wynoś się do pracy powiedziałam ci już!! Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty tylko patrzeć na twoją głupotę?! Otóż nie ja tu pracuję, a nie udaję, ze pracuję, tak jak ty... Któryś ze stażystów potrzebuje pomocy na 7, zjeżdżaj!! (wywala Georga ze schowka i odchodzi w bliżej nieznanym kierunku. )

*Georgie wstał i poszedł*

George - Nie chcem Cie już więcej na oczy widzieć słyszysz....

Jedna z sal SGH

( Izzie sobie leży i odpoczywa kiedy do sali wpada neurochirurg na konsultacje. Wysoki... ciemnooki... przystojny neurochirurg który dopiero co przyjechał do miasta z Chicago od razu wpada jej w oko. Jednakże neurochirurg przyszedł tutaj tylko w jednym celu - dowiedzieć się do dolega Isobel "Izzie" Stevens... )

Neurochirurg: Isobel Stevens? Zgadza się? Straciła pani przytomność na obchodzie u doktora Sloana? (myśli: ciekawe.. arcyciekawe... czy niedawno nie leczyłem tego nieszczęsnego Sloana? Czy on tez nie stracił czasem przytomność? notuje: sprawdzić dokładniej ) Jak się pani czuje?

Izzie: Dobrze się czuje, to znaczy jak na te okoliczności. Trochę słabo i głowa mnie troszkę boli. Ale doktorze ja musze sie do czegoś przyznać, to takie żałosne... Bo widzi pan, ja kaca po prostu mam... *Izzie patrzy przepraszającym wzrokiem na niezwykle przystojnego neurochirurga*

( Paul usmiecha się swoim fałszywie przyjaznym uśmiechem )

Neurochirurg: Proszę wybaczyć pani doktor, ale po tylu latach studiów medycznych powinna pani wiedzieć że od kaca się nie traci przytomności i tchu a najwyżej rzyga nawet gdy wypije się całą beczkę rumu. Is it clear?
Czy utratę przytomności poprzedzało nadmierne pocenie się, zawroty głowy, mdłości, osłabienie, chwiejność, bladość, dzwonienie w uszach, nieostre widzenie lub też ślinotok? ( wypowiada jednym tchem nawet nie patrząc na Izz )

Izzie: Zawroty głowy, mdłości, osłabienie, chwiejność, bladość, eeee no tak chyba tak... , ale ślinotok to na pewno nie! *Izzie patrzy zdezorientowana na przystojnego neurochirurga*

Neurochirurg: A dzwonienie w uszach, nieostre widzenie? Musi być pani ze mną szczera jeśli mam postawić właściwą diagnozę ( myśli: chyba juz ją rozgryzłem ). Czy ma pani świadomość ile trwała pani utrata przytomność?
I czy po odzyskaniu przytomności była pani zdezorientowana, ale szybko wszystko wróciło do normy?

Izzie: Dzwonienie, no nie, nic mi nie dzwoni! *Izzie jest już lekko zirytowana* Widzę, też całkiem dobrze! Nieprzytomna byłam tylko chwile, a teraz już czuje się dobrze!!!

Neurochirurg: No cóż.. ( notuje coś w notesie ) nic tu po mnie. Pytałbym dalej ale czuje poirytowanie w pani glosie więc nie zapytam o aurę, zaczerwienienia skóry lub sinice albo też dyskomfort w jamie brzusznej, uczucie zimna, pocenie się, oczopląs, odruchowy zwrot gałek ocznych, objaw Babińskiego, ruchy mimowolne, prężenia mięśniowe, uczucie zmęczenia, senności, krótkotrwałe zaburzenia orientacji, więc jeśli nieszczęśliwym trafem jest to padaczka lub Schorzenia mózgowo-naczyniowe albo „drop attacks” lub guz mózgu nie dowiem się tego i nie zdiagnozuje prawidłowo. W karcie wpisze omdlenie. Jest to zwykłe wyczerpanie, może migrena. Zlecę jeszcze EEG, CT i MRI. Tak na wszelki wypadek bo w razie ponownej utraty przytomności nie chce ponosić odpowiedzialności za złą diagnozę. Ma pani jeszcze jakiś pytania?

Izzie: Nie, to już chyba wszystko co chciałam wiedzieć... może tylko, jak długo musze tu zostać? Miałam asystować Dr Sloan przy operacji. *zrezygnowana Izzie opada na poduszkę*

Neurochirurg: Dzisiaj na pewno nie będzie asystować pani doktorowi Sloan”owi. Da sobie rade bez pani.
Proszę leżeć, odpoczywać, nie myśleć o pracy i nie stresować się bo skrajne przeżycia natury psychicznej np. stres wywołany egzaminem może doprowadzić do następnej utraty przytomności a przecież nie chcemy marnować funduszy na fałszywe alarmy.
Myślę że jeśli wszystkie badania będą w normie opuści pani szpital jutro lub po jutrze.
Nie lubię przetrzymywać pacjentów w szpitalu i marnować łóżek. (pod nosem, nienawidzę darmozjadów, histeryków, symulantów, świrów... * i cała litania* )
Miłego dnia Panno Stevens

( uśmiecha się serdecznie , zamyka notes i pospiesznie wychodzi )

Jeden z wielu korytarzy w SGH

George:Ooo Christina co ty tutaj robisz? Co taka smutna mina? Stało się coś? Nie powinnaś byc u pacjenta przypadkiem ... (Bambi myśli ale wie że nic nie wymyśli) Wiesz co z żoną się pojaraliśmy... Ona ciągle mnie się czepia, już nie wiem czego ode mnie chce... nie wiem czy ten nasz związek ma jeszcze jakiś sens ... błagam pomóż mi,bo ja chyba w deprechę popadnę ...

Cristina:(Xtina patrzy swoim zimnym lookiem) Czy ja wyglądam na twoją powierniczkę, przyjaciółkę i diabli wiedzą co jeszcze?! Naprawdę sądzisz, że wasze sprzeczki na temat kto nie wyniósł śmieci, a kto nie uprał gaci mnie interesują? A tak poza tym, to właśnie idę do pacjenta, więc z drogi!

George:Christina nie idź jeszcze proszę (smutne oczy jak u wdowca) ... Nie jest tak jak myślisz... ja widzę Cię i myślę że ty mi coś powiesz, a ty poprostu o tak sobie idziesz ... siadaj tu, czeka nas poważna rozmowa (Tylko spróbuj uciec a pożałujesz).. (uśmiech jak odpustowy)

Cristina:Więc myślenie zostaw mnie, bo tobie nie wychodzi. oooh! Nie idź? Dobre sobie, zwolnij mnie przed Bailey w takim razie (Cris kontynuje wędrówkę)

George:Dobrze powiem jej że źle sie czułaś (A może że jesteś w ciąży w myślach) xD .. Zostań Zostań ... Będę Cię prześladował dopóki mnie nie wysłuchasz (Co ona sobie wyobraża)

Cristina:Źle się czułam?! Źle się poczuje dopiero wtedy, gdy cię zabiję, w końcu będę musiała się pobrudzić. I wiedz, że stanie się to szybko, jeśli zaraz się ode mnie nie odczepisz.

George:(Yhm ... łoj ale żona chyba mnie miała zabić ... ale w szczególności może wkońcu zabić i Krysia) ... Nie pójdę jestem dziś strasznie upierdliwy ... nie odejdę .. zostaje z Tobą whyyyy ...

Cristina:*zasrany Bambi* (Xtina idzie dalej i nie słucha paplaniny George'a)


George:Słuchaj mnieee (Wydarł gebę) ... nie no to tu ze mną porozmawiasz (Georgie wpycha szybkim ruchem Krysię do windy)...

Cristina:(WTF?!) Jeśli przez ciebie mojemu pacjentowi coś się stanie, to razem z twoją żonką zaczniemy cię przygotowywać na pogrzeb. Twój! A teraz gadaj co masz do gadania i wypuść mnie stąd.

George:No to mhmm (Georgie prawi kazanie o swoim życiu) .. Callie chce żebym ja (Coś tam Coś tam).... (Krysia zaczyna ziewać)...Co ja mam robić ? Jaki mam być ??

Cristina:(Cristina udawała, że słucha) Bądź facetem. Ale najpierw mnie wypuść. (Cris usiłuje wyjść ze stojącej windy)

George:Mam być facetem .... Takkk Takkkk to jest myśl ... Facet Bambi a nie pierdoła ... Czemuż ja na to wcześniej nie wpadłem (Myśli) ... Bozesztymój Christina dziękuję i jeszcze raz dziekuję !!!! ( Georgie z zachwytu całuje w policzek Krysię ) ... Upssss (Ja mam żonę upsss coś nie tak zrobiłem ale co tam ) ... (Winda sie otwiera i Bambi wylatuje z niej jak z procy i zaczyna się drzeć ) JJESTEM FACETEM ... JESTEM FACETEM (Krysia się spojrzała na Bambiego i tylko postukała się w główkę... W myślach co za debil )


Sala w SGH

(Alex "przez przypadek" przechodzi obok sali gdzie leży Izz)

Alex: Oooo Izzie co ty tu robisz??

Izzie: Hey, Alex (Izzie rozgląda się lekko zmieszana) ja ... zemdlałam, tak troszkę, na momencik, ale już dobrze się czuje, ten szarlatan nie chce mnie wypuścić, tylko zlecił wszystkie badanie jakie zna. Jestem zmęczona...

Alex: Izzie zemdlałaś!? dobrze że nie chce cię wypuścić. Jesteś w takim stanie że nie powinnaś w ogóle wychodzić z łóżka.....powinnaś odpoczywać (hmmm może ona jest w ciąży ale z kim ja byłem spokojny wczoraj) mogę się ciebie Izzie o coś spytać?

Izzie: W jakim stanie, no w jakim? (Izzie rzuca groźne spojrzenie), ja mam tylko kaca... i taka operacja mi przejdzie koło nosa... ehhh... O co chciałeś spytać Alex?

Alex: a chciałem spytać o.......?? (Alex wacha się)

Izzie: Alex, pytaj, mnie dzisiaj nie można stresować, bo znów zemdleje, a wtedy doktor "zobacz ile mądrych słów znam" na pewno będzie chciał mnie kroić...

Alex: no to wiesz to jest trochę takie osobiste pytanie bo wiesz ja nic praktycznie o tobie nie wiem a razem śpimy w jednym pokoju no wiesz chodzi mi o to ............. czy ty masz kogoś?? (speszony) tylko proszę nie denerwuj się

Izzie: Alex, ty naprawdę chcesz, żebym zemdlała (Izzie z zaciekawieniem przygląda się Alexowi) ale nie, nie mam nikogo, jestem sama... ( i do wzięcia, myśli)

Alex: Jesteś sama, ty taka piękna kobieta jest sama?? (Alex siada na łóżku obok leżącej Izz) musisz cos z tym zrobić... (Alex łapie za rękę Izz) a tak w ogóle to wiesz co się stało w szpitalu? (dumny)

Izzie: (Izzie zaskoczona zaniemówiła) yyyy... dzięki Alex, jak chcesz to potrafisz być naprawdę miły. I konicznie opowiedz co się dziej w szpitalu, bo ja tutaj jak zagubiona na jakiejś wyspie jestem!

Alex: No to zacznijmy od tego że wszycy ogólnie to mnie nie zauważają zachowują się jakbym nie istniał ale ja wszystko widzę i np. Wasz kochany Bambie kłóci sie z żoną dzięki czemu mogłem operować. Cristina pociesza Bambiego hmmm a może jednak nie nie wiem Mer gdzieś się zagubiła nie wiem ........ Izzie czy ja naprawdę jestem taki niedostępny ??

Izzie: Alex, nie wiem co ci powiedzieć. Kiedy chcesz potrafisz być naprawdę miły, ale zazwyczaj jesteś kompletnym palantem! Dziwisz się, że ludzie nie chcą z tobą przebywać skoro ich obrażasz? Dlaczego nie jesteś taki jak teraz?

Alex: Taki już mam charakter i chyba nie da się go zmienić widzisz ty tylko mnie rozumiesz ja naprawdę chce być lepszym człowiekiem ( Alex coraz bardziej zbliża się do Izzie)

Izzie: To bądź Alex! Pokaż jaki jesteś naprawdę! Miły i zabawny...

Alex: No nie wiem czy tak się da, ale będę na tym pracować (Alex zbliża sie do Izzie i delikatnie muska ją w usta) (pocałunek przerywa pager) Ooo ktoś mnie chyba wzywa...
(zmieszany)

Izzie: (Izzie patrzy na Alexa lekko zaskoczona) hmmm... poczeka (uśmiecha się i podnosi się by zatrzymać Alexa, całuje go)

Alex: (Alex wstaje z łóżka patrzy na pager) Izzie musze juz lecieć to naprawdę ważne.....a ty mi zdrowiej, a i zapomniałem dodać, dzięki za rozmowę no i za... (uśmiech0

Izzie: (Izzie patrzy na wychodzącego Alexa z uśmiechem) Seriously!

Voiceover

Nie potrafimy cofnąć czasu. To nie jest zbyt wygodne bo każdy przynajmniej raz chciałby zmienić wydarzenia ostatniego dnia.(Meredith siedzi w fotelu i z rezygnacją obserwuje Addison, Izzie, Marka i Alexa, którzy na dobre zadomowili się w jej domu) Czasem jedyne czego chcemy to tylko wrócić do chwili sprzed ostatnich kilku minut. (George i Callie siedzą naburmuszeni, nie odzywając się do siebie) Żałujemy wypowiedzianych słów, braku samokontroli, ale głównie nieprzyjemnych w skutkach czynów (Cristina i Preston, każdy w swoim mieszkaniu leży w łóżku i nie potrafi zasnąć) Mówiąc prawdę konsekwencje to wielkie gówno. Gówno, z którym niestety musimy się pogodzić, przynajmniej dopóki nie będą nam dane podróże w czasie. Czy wytrzymamy? Chyba tak biorąc pod uwage, że niekiedy, skutki niektórych zachowań mogą okazać się naprawde przyjemne...( Alex i Izzie wpatrzeni w siebie nieśmiało się do siebie uśmiechają)


CAST:


Derek - McDreamy
Meredith - akwamaryna
Addison - addison
Mark - Deredith
Izzie - Reiko
George - Avonelee
Cristina - loczek
Callie - Silmarill
Alex - mariusz
Miranda - moonlady
Preston - Magda
Richard - chuny
Neorochirurg - znów z braku środków Deredith
Steve Bloom - akwamaryna


voiceovery - akwamaryna
montaż - addison Izzie i Deredith oraz Georgi Wink
rezyseria - Der Wink

Następny odcinek wkrótce! Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mark dnia Nie 14:25, 22 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Izzie
Rezydent
PostWysłany: Nie 11:34, 22 Kwi 2007
Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chehalis

Kolejny świetny odc.!!! Very Happy Żeby tylko nie zabrakło nam pomysłów! Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
addison
Stażysta
PostWysłany: Nie 12:22, 22 Kwi 2007
Stażysta


Dołączył: 02 Kwi 2007

Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hell-Born

Gryfny:DVery HappyVery Happy Przeczytałam sobie właśnie cały i nie wiem co mi się najbardziej podobało! Wszystko mi się podobało! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alex1
Stażysta
PostWysłany: Nie 12:38, 22 Kwi 2007
Stażysta


Dołączył: 02 Kwi 2007

Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

no to czekamy na recenzje Smile

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Meredith
Główny Rezydent
PostWysłany: Nie 12:48, 22 Kwi 2007
Główny Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

dobrze nam idzie Very Happy świetny jest moim skromnym zdaniem xD

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cristina
Stażysta
PostWysłany: Nie 14:22, 22 Kwi 2007
Stażysta


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

boesztymój! trzeba poprawke dac xD bo wlasnie zauwazylem, jak bardzo klawa mi nawalila i wszystkiego nie skasowała, co miała xD
Cytat:
Więc nie myślenie zostaw mnie,

na
Cytat:
Myślenie zostaw mnie

sry za kłopot


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
George
Rezydent
PostWysłany: Nie 18:51, 22 Kwi 2007
Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

kolejny cudownnie piekny odcinek ... wszystko iodealne... no może ja troche namieszłam i źle sie wypowiadam Sad

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Izzie
Rezydent
PostWysłany: Nie 19:28, 22 Kwi 2007
Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chehalis

Recenzja już jest Very Happy


Życie to pustynia. Szczególnie po libacji kiedy suszy i nie ma dokąd uciec przed półprzytomnymi współlokatorkami i niezwykle przystojnymi współlokatorami. I na dodatek trzeba do pracy iść. Do pracy, w której trzeba udawać, ze jest się profesjonalnym lekarzem w stanie pełnej trzeźwości. Lekarzem, któremu nie przeszkadza, że doktor rudowłosa żona obiektu pożądania odpłynęła do innego świata
i spędziła noc w kuchni z doktor o-matko-co-się-stało-zeszłej-nocy Model i na dodatek obie panie odważyły się opróżnić cały skład cennego płynu niezbędnego do egzystencji
o śmiesznej nazwie Tequila. Jednak patrząc na tą pustynię oczami Leżących w Babeczkach i biorąc pod uwagę shocking revelation o relationship status faceta, z którym przeżyło się miłe chwile w schowku… nie jest źle.

Wesoły domek Meredith jest schronieniem dla alkoholików i seksoholików płci obojga. Ale jak tu nie pić i nie manwhorzyć kiedy rankiem przed oczami maluje się cudowny widok… Mareczka w samym ręczniczku. Piękne poranki jednak nie trwają wiecznie. Ludzie
z niczym się nie liczą i muszą chorować akurat wtedy, kiedy na głowie jest milion problemów i kac gigant. Nie pomogą tony makijażu, kiedy z każdego pora wydobywa się powalający zapach poprzednionocnych uniesień. Jednak dirty minded stażystów nic nie jest w stanie powstrzymać, bo oto Alex pocałował Izzie! Glory Alleluja! Nareszcie!!
A biedna Meredith, pod wpływem własnego kaca, odkrywa dirty secrets swojej Nemezis.

W przerwach między omdleniem a revelation para chirurgów próbuje uratować dziecko. Coś jednak nie tak jest ze składaniem kości – powodują pękanie idealnej powierzchni jaką jest małżeństwo państwa O’Malley. Pod wpływem swojego niebiańskiego stworzenia pierdoła Georgie przechodzi w tryb Bambi, co niekoniecznie jest dobrym pomysłem, szczególnie, kiedy trzyma się w ręku ostre narzędzie. A moja inner beast chyba jest usatysfakcjonowana takim biegiem wydarzeń, bo przecież solo open heart surgery nie pasuje do George’a. Inner beast („daj mi być okrutnym, lecz nie wyrodnym”) ucieszyła się też z z lekka brutalnej i maksymalnie wkurzonej Callie. Odpyskiwanie George’a troszkę mnie zaskoczyło, bo McBambi to z reguły stworzonko spokojne, ale miałam cichą nadzieję, że z jakiegoś kąta wypełznie Dylan i pomoże biednej Callie uciszyć męża.

Ciekawa jestem jak dalej się potoczą losy McCouple. Czy Georgie popełni adultery? Czy może Callie się pocieszy w ramionach etatowego ogiera (wszyscy wiedzą o kogo chodzi)? A może po ognistej kłótni nastąpi równie ogniste making up? A może pan Neurochirurg pozna kolejną szaloną osóbkę i podczas nieobecności doktora McDreamy, którego bardzo mi brakuje (Derek, wróć i przestań się dziwić, że Cię żona zdradza!) będzie zmuszony posklejać mózg Georgie’go?

Tymczasem pan Neurochirurg próbował diagnozować Izzie, która przez większość odcinka snuła się po szpitalu niczym oszalała Lady Macbeth, minus szaleństwo. Pytanie: jak tu nie mdleć, kiedy alkohol jest ogólnie dostępny, a mężczyźni chodzą w ręcznikach i kradną całusy (cheesy, wiem, wina mojej weny, co nie zmienia faktu, że scena Izzie/Alex słodka była).

Narzekać tym razem nie będę. No, może troszkę. Cris fajna jest i szkoda, że jest jej tak mało i z zainteresowaniem będę śledzić jej ekscesy. Dziewczynie należy się totalny odlot, jakaś release, bo przecież w takim towarzystwie nie da się być ambitnym przez 24 godziny na dobę.

Poza tym miło jest wrócić z ciężkiej pracy późnym wieczorem i odpoczywać, aktywnie obserwując wspaniałą katastrofę, w gronie przyjaciół.

Wspomniana wena chyba się spłoszyła i uciekła, dlatego też recenzja do najgenialniejszych nie należy, za co przepraszam, w imieniu swoim i weny. Czasem ciężko jest opisać geniusz. Parafrazując z lekka Mistrza Szekspira, to wszystko przez zdarzenia wielkie, które spowodowały, że „reszta jest milczeniem”…

Pozdrowiona, Carrie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Meredith
Główny Rezydent
PostWysłany: Nie 19:43, 22 Kwi 2007
Główny Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

recenzja jak zwykle świetna Very Happy ''Wesoły domek Meredith jest schronieniem dla alkoholików i seksoholików płci obojga'' xDD

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
George
Rezydent
PostWysłany: Nie 19:49, 22 Kwi 2007
Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

O MÓJ BOŻE ... to jest po prostu Fantasticooooo xD Wink

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alex1
Stażysta
PostWysłany: Nie 22:52, 22 Kwi 2007
Stażysta


Dołączył: 02 Kwi 2007

Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

no no musze pogratulowac recenzje Carrie są coraz lepsze *całus od Alex'a* :*

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Finn
Stały bywalec
PostWysłany: Nie 23:06, 22 Kwi 2007
Stały bywalec


Dołączył: 02 Kwi 2007

Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: od weterynarza

odcinek piękny, recenzja świetna, czego chciec wiecej... no i pan Neurochirurg znów obecny Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna -> Gotowe odcinki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin