Partner Greys Anatomy World - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Chapter 2# McSteamy's Nightmare 1#
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna -> "101 Nightmares"
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark
Administrator
PostWysłany: Wto 19:50, 01 Maj 2007
Administrator


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nowego Yorku of course

Chapter 2#
McSteamy's Nightmare 1#

*
Poranek to chyba najlepsza pora na myślenie.
Chwila w której człowiek już się obudził ale jeszcze nie wstał z łóżka, idealnie nadaje się do patrzenia w sufit i zastanawiania się nad własnym życiem oraz perspektywami na przyszłość.
Ale nie tym razem.
Ten poranek był inny dla Marka Sloana.
Gdy poranne słońce wpadło przez okienko do wnętrza jego sypialni nie miał zamiaru myśleć co czeka go dzisiejszego dnia. Może i dobrze że o tym nie rozmyślał bo to co przygotował dla niego dzisiaj los było ciosem poniżej pasa.
Patrzył jak pierwsze nikłe promyki wschodzącego słońca rozświetlają pomału pokój. Znajome kształty wyłaniały się z mroku. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak ostatniego wieczoru. Jednak cos było nie tak. Coś.. coś mu nie grało. Może to tylko cos w powietrzu albo za wysokie ciśnienie. Poczuł ucisk w dołku. No tak... zapomniał o wizycie u terapeuty i znowu zaczął świrować… Whatever..
Chwile bezmyślnie wpatrywał się w ścianę gdy nagle naszło go dziwne uczucie.
Być może to było jedno z tych przeczuć które Derek miewa na urazówce i o których mówi że „Wie co za chwilę się stanie”. Prędko odwrócił głowę szukając wygłodniałym wzrokiem rozmemłanej i zniewolonej jeszcze snem Addison. Jego oczy czekał niestety jedynie widok wygniecionej pościeli. Zasmuciło go to, ale nie zmartwiło. A szkoda.
Nie widząc sensu dalszego wylegiwania się w łożu, rześki i świeży, jak zawsze o poranku Mark pospiesznie ubrał się i zszedł na dół na upragniony pierwszy posiłek, nie wiedząc że to jest jeden z tych poranków w które lepiej odpuścić sobie wstawanie z łóżka, prace , a nawet śniadanie. Najlepiej po prostu wtulić się w pościel, zwinąć w kłębek i pogrążyć w boskim, niewinnym i beztroskim letargu.

**
Derek nie był maniakiem zdrowego trybu życia i wydawało mu się śmieszne, że ktokolwiek mógłby posądzić o coś takiego lekarza. W dodatku neurochirurga. W dodatku dobrego neurochirurga. Jego plan dnia zakładał dbanie o zdrowie innych, a nie swoje.
Co nie znaczyło, że gdy już miał taką sposobność, nie lubił zacząć dnia od porządnego śniadania. Chociaż miło by było mieć kogoś, kto je za ciebie przyrządzi. Ale przecież tęsknić za przeszłością, która nigdy nie wróci, nie było sensu.


Mężczyzna nieudolnie próbujący poradzić sobie ze stawiającymi opór tostami (ile można jest Muesli?), zauważył w oddali Kształt. Kształt był jego wzrostu i postury, zataczał się na boki i z chwili na chwilę stawał się coraz wyraźniejszy, co wcale nie znaczy, że wyglądał lepiej.
Jednak tym, co naprawdę charakteryzowało owy kształt był nasilający się wraz z jego każdym kolejnym krokiem zapach Old Spice'a. To uspokoiło Dereka, który nareszcie wiedział, czego ma się spodziewać.


Dzień dobry (powitał Marka Shepherd). Tosta?
(Mark popatrzył na lekko, a nawet bardziej niż lekko, poczerniały kawałek czegoś i miał nadzieję, że to nie to proponuje mu przyjaciel.)
Nie jest tak źle (Derek patrzy krytycznie na pseudogrzankę.)

*
Tosty same w sobie to naturalnie nic złego ale tak jak z cukierkami, tortami urodzinowymi, bitą śmietaną czy pianką do włosów, jeżeli zje się ich trochę za dużo posiłek przestaje nam smakować. To właśnie dzisiaj przydarzyło się Markowi.
Derek pochłonął tyle spalonych tostów ile włosów miał na głowie tego poranka udając że wszystko odbywa się bezpretensjonalnie czemu Mark przyglądał się ze zniesmaczeniem.
W kuchnia panowała jakaś dysharmonia. Nie wiedzieć czemu Mark w końcu sięgnął po skwarek który miał mu zastąpić śniadanie. To był zdecydowanie poroniony pomysł. Wyplute resztki spoczęły na kolanie Dereka. Ten nic nie mówiąc podał mu marmoladę i z obrzydzeniem starł ze spodni ohydne odpadki. Potem nie pozostało mu już jednak nic innego jak zadowolić się pseudogrzankami. Z czasem można było nawet przyzwyczaić się do smaku i zapachu spalenizny. Dzień zaczynał się całkiem nieźle (pomijając jadło jakie mu podano) ale Mark miał nieodparte wrażenie że czegoś mu tutaj brakuje...

Derek... Gdzie zdematerializowały się nasze kobiety? Czy to nie one powinny zrobić nam śniadanie? ( Po chwili zrozumiał bezsens ostatniego zdania. )

**
Derek nie skomentował faktu, że nawet obudzony w środku nocy, na Alasce, po tygodniowym dyżurze, naćpany i pijany w trzy dupy nie pomyślałby o proszeniu Meredith ani Addison o zrobienie śniadania. Popatrzył za to na swojego przyjaciela jak na kretyna - ale trochę inaczej niż zwykle, po czym we współczującym geście położył mu rękę na ramieniu. Specjalnie tą, upapraną śliną Marka.

- Mark, wszystko w porządku? O czym ty gadasz? Przecież wiesz, że ich nie ma.


Mark najwyraźniej nie wiedział. Świadczyły o tym jego osłupienie, dziwna mina, a potem zadziwiająco wysoki, dziewczęcy krzyk, który z siebie wydał.

*
Mark wybuchł panicznym chichotem. Chociaż "panicznym" to nie najlepsze określenie. "Paniczny" przyda się za moment. W tej chwili to był z deczka histeryczny śmiech. Rechot. Mark zazwyczaj nie śmieje się histerycznie z żartów ale od tego kawału nastroszył się. Spojrzał na kalendarz. Nie.. dzisiaj nie jest 1 kwietnia. Starał się nie poddać ogólnej psychozie.
W kuchni powiało grozą. Parząc w śmiertelnie poważne oczy Dereka wpadł w popłoch i przestał się śmiać.
Myślał: Jak to nie ma? Jak? Jak? Jak to nie ma? Jak to się stało? Co się stao? Opętało go czy co? Kazał im śniadanie robić i uciekły? A może po włosach chciał żeby go smyrać?
Mark żywił jak najgorsze obawy. Wtedy dopiero wybuchł panicznym śmiechem.
Czuł lęk. Nieodgadniony lęk. Lęk o kogoś. Lęk przed czymś.
Zjeżyły mu się wszystkie włoski na ciele.

że co? Ale jak to nie ma? Gdzie poszły? I k.. kiedy wrócą? O czym ty mówisz Derek?


**
Derek, jako neurochirurg, widziała już chyba zdecydowaną większość uszkodzeń mózgu, jakie tylko były możliwe. Nieodmiennie jednak dziwiło go, że do tych najczęstszych wcale nie dochodzi w wyniku jakiś strasznych wypadków, a właśnie w codziennym życiu. Przed nim, na krześle, siedział właśnie taki wypadek: po prostu wstał z łóżka któregoś dnia i wszystko mu się poplątało. Zanim jednak zaczął rozpisywać możliwy plan operacji przypomniał sobie coś z dawna zasłyszanego w czasie studiów.
Wyparcie.
To musiało być to.

Mark! (Wydarł się Derek prosto w twarz Sloana, potrząsając jego ramionami niczym w jakimś egzotycznym tańcu - co ten Kazachstan robi z człowiekiem.) Mark, spójrz na mnie. Ja rozumiem, że dla ciebie jako męskiej dziwki to jest trudne. Stracić tak nagle kochankę, ulubioną zabawę i pracę, ale musisz się otrząsnąć. Rozumiesz? Po prostu pozwól swojej podświadomości przeniknąć do świadomości. Wszystko będzie dobrze (dodał na wszelki wypadek, gdyby na skutek szoku Mark postanowił się rozpłakać. Teraz, gdy nie miał już dla kogo być macho było to całkiem prawdopodobne.)

*
Oczy Marka prawie zaszły łzami. Nie wiedział co się w około niego dzieje. Nie rozumiał nic z tego co wywrzaskiwał nad jego głową Derek. że niby stracił kochankę, ulubioną zabawę i pracę? Gadka o świadomości i podświadomości już zupełnie nie była na miejscu w tej sytuacji.
Mark oniemiał. Spojrzał w stronę okna. Lało jak z cebra. Jak te deszcze go irytowały! Nienawidził Seattle właśnie za te ulewy! Every single day!
Ta dżdżysta pogoda źle na niego wpływała. Strząsnął z swoich ramion wstrętne łapska Dereka, wstał, podszedł do okna i włączył radio. I wreszcie usłyszał głos kobiety!


Humidity is rising
Barometer's getting low
According to our sources
The street's the place to go

Cause' tonight for the first time
Just about half past ten
For the first time in history
It's gonna start rainin men

Nie dość że piosenka była o facetach to jeszcze deszczowa!
W uszach zawdzięczały mu słowa koleżanki którą nie tak dawno widział się na spotkaniu GLAAD w którym musiał uczestniczyć we względu na swoją postępującą homofobie. "Life is brutal and Full of zasadzkas".
Tak.. święte słowa. Znów skierował swoje oczy na ruchliwą ulice.

God bless Mother Nature
She's a single woman too
She took over heaven
And she did what she had to do

She fought every Angel
To rearranged the sky
So that each and every woman
Could find the perfect guy


I wtedy zrozumiał.
Już wiedział czego rano mu brakowało w łóżku, w pokoju..
Patrzył za okno i widział dzieci śmiejące się i grające w piłkę, mężczyzn wyruszających do pracy, sklepu, odstawiających dzieci do szkół, korki, kolejki, psy ganiające koty i stanowczo za dużo much ale brakowało mu..

Odwrócił się, spojrzał z trwogą na Dereka i zadał mu do prawdy rozbrajające pytanie.

- Derek... Gdzie są kobiety?

**
Ludzie na złe wiadomości reagowali różnie. Shepherd od pierwszego dnia stażu przekazywał je swoim pacjentom, ich rodzinom, nawet innym lekarzom i reagowali oni zwykle wedle jednego ze schematów. Ryczeli, płakali, zamykali się w sobie. Natomiast jego własny najlepszy przyjaciel, prawie brat, wydawał się zamroczony. Żeby nie powiedzieć dosadnie, że po prostu ogłupiał.

Mark, gorzej ci? Nie ma kobiet. Żadnej. Zero. Nic. Nada. Null. Rozumiesz? Nie. Ma. Kobiet.

(Mark zaczął się pocić, drapać i wykonywać jakieś inne dziwne ruchy. Derek juz dawno uważał go za niepoczytalnego, nawet wtedy, kiedy nie był nienormalny - oprócz bycia Markiem oczywiście - i postanowił zatroszczyć się o swoje bezpieczeństwo.)

Wiesz, Mark, ty mi nie uwierzysz. Ty mi nigdy nie wierzysz. Nie wierzyłeś mi, jak mówiłem, że nie można wpisać do PIT-u zawodu "męska dziwka" i skończyłeś przez to na medycynie. Nie wierzyłeś, że nie jest wszystko jedno, jak pozszywasz narządy i wylądowałeś na chirurgii plastycznej. A, jeszcze nie wierzyłeś, że niektóre lubią te świecące w ciemności i Meredith skończyła ze mną ale to akurat zostawmy.
Pointa jest taka, że ty mi nigdy nie wierzysz. Ale idź, idź, (wskazuje na drzwi) niech cię rzeczywistość uświadomi.
<mruczy do siebie> Już się boję, co z tego wyniknie.

(Mark wychodzi cały nieszczęśliwy, ale pełen nadziei.)

*
Gdy przekraczał próg domu dzwięczało mu w uszach

I feel stormy wheather moving in
About to begin
Hear the thunder
Don't you loose your head
Rip off the roof and stay in bed
(Rip off the roof and stay)


Lało co raz mocniej. Ulewa trwała juz trzy dni bez przerwy ( jakby to była jakaś nowość w Seattle ). Mark nie wziął parasola, był w samej podkoszulce, cieniutkich dresowych spodenkach i w trampkach w których woda już chlupocze. Zimno mu było jak cholera, cały drżał ale był żądny faktów! Znajdzie inne źródło prawdy niż Derek!
Pomaszerował dzielnie przed siebie aż do pierwszego krzaczka.

Rip off the roof and stay in bed

Rozejrzał się dookoła, na próżno szukał kobiet. Pierwsze co ukazało się jego oczom zza parkanu to był kiosk. KIOSK! Hallejulah! Tam musi znaleźdź odpowiedzi na dręczące go pytania. Pognał więc czym prędzej, na wprost, cross the street.
Gdy już prawie osiągnął swój cel noga w zgrabnym, oczojebnym trampku zaklinowała się w kratce studzienki kanalizacyjnej. Mark poleciał na twarz, która cała zanurzyła się w kałuży kolosalnych rozmiarów.
Jak Mark nienawidził deszczówki! Ludzie, a właściwie mężczyźni przyglądali się z rozbawieniem tej komicznej sytuacji. Gorzej wyglądała ona z perspektywy poszkodowanego. Machał rękami i wierzgał jedną nogą w cudownym buciku, mocując się z drugą tkwiąca w szparze ( chyba siłą woli bo było to i tak daremne ), próbując podnieść głowę nad poziom wody by zaczerpnąć powietrze ( równie daremne ).

I tak Mark , który powinien przeczekać dzisiejszy nieszczęsny dzień w łóżeczku i któremu nigdy nie było dane poznać prawdy, wydał w kałuży swe ostatnie tchnienie.

It's raining men
Hallejulah
It's raining men


Amen



* - Mark - Deredith
** - Derek – Callisto Blake


PS. Dzisiaj forum nie strajkowało xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Meredith
Główny Rezydent
PostWysłany: Wto 19:57, 01 Maj 2007
Główny Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

No to teraz ja się wypowiem obiektywnie bo ostatnio wszędzie sie pcham i nie mam okazji komentować czegoś w czym mnie nie ma xD

Oczywiście pomysł cudowny nic nie możę być bardziej strasznego dla MArka niż świat bez kobiet xD
I te Wasze teksty...
Czy to nie one powinny zrobić nam śniadanie? ( Po chwili zrozumiał bezsens ostatniego zdania. ) xDDD
Nie wierzyłeś mi, jak mówiłem, że nie można wpisać do PIT-u zawodu "męska dziwka" i skończyłeś przez to na medycynie. xDDD
i wiele, wiele innych...Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna -> "101 Nightmares" Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin