Partner Greys Anatomy World - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Pickle's Anatomy
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna -> Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Meredith
Główny Rezydent
PostWysłany: Wto 14:42, 01 Maj 2007
Główny Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

To jest moje pierwsze tego typu samodzielne opowiadanie (znaczy sie taki fan fick xD) więc prosze się nie przestraszy xDD


Pickle's Anatomy



Mark Sloan, zwany przez niektórych (przez większość) męską dziwką, nie zdawał sobie sprawy z wagi właśnie wypowiedzianych słów. Dla Addison nie miały one większego znaczenia i były tylko kolejną porcją pierdół mających na celu sprowokowanie jej. Jednak żaden z nich nie wiedział, że aksamitny, pociągający głos Marka o wielkiej sile oddziaływania (tylko nieliczni znali historie prezesów klubu 'Gey Vip', którzy codziennie stawali pod mieszkaniem Marka, żeby usłyszeć jak mówi sąsiadce 'dzień dobry') znalazł swojego wiernego słuchacza. Słuchacza, dla którego w jednej chwili otworzyły się bramy niebios, a małe kurduplowate aniołki zaczęły śpiewać 'Alleluja'. W owym niebie bóg miał twarz Marka Sloana. Chirurg nie miał pojęcia co uczynił w tych kilku sekundach, wypowiadając jedno, krótkie pytanie. Gdyby wiedział, z pewnością zastanowiłby się czy słowa 'Do you want my pickle?' są naprawdę odpowiednie w tym momencie. A może to wcale nie chodziło o połączenie kilku nic nie znaczących wyrazów. Może najważniejszy okazał się gest, który wykonał Sloan czyli podniesienie do góry wielkiego, dorodnego ogóra, niczym zwycięzca walki bokserskiej, czy polowania na kurczaki. Jednak on, nie bacząc na to, że w tej wiekowej chwili najprawdopodobniej zmienił bieg wszechświata a przynajmniej życie istoty znajdującej się nieco pod szpitalem , beztrosko spojrzał na oniemiałą minę Addison i ruszył korytarzem, by znowu zająć się tym co potrafi najlepiej (oczywiście poza byciem męską dziwką) czyli poprawianiem natury. Tymczasem nikt nie zauważył pary sprytnych, oczojebnie niebieskich i odrobinę zboczonych oczek, uważnie śledzących całą sytuację z podnieceniem, które można było porównać z wizytą Marka w tajlandzkim salonie masażu. Może kanał wentylacyjny korytarza Seattle Grace Hospital nie był najlepszym punktem obserwacji, ale właściciel owych oczek i tak czuł, że nadszedł najlepszy dzień w jego życiu. Z rozmarzeniem począł zastanawiać się nad swoim niecnym planem, w czasie gdy nieświadomy grozy sytuacji Mark, jak zwykle szczerzył się do pacjentki przed wykonaniem kolejnej w jego życiu operacji powiększenia biustu.



Kanalizacja w Seattle Grace Hospital była dość skomplikowana i dla kompletnego amatora mogłaby być czymś nie do pokonania. Oczywiście nie chodziło wyłącznie o zagmatwane układy rur czy też możliwy brak dostępu do powietrza. Bóg jeden wie co pacjenci dostawali do jedzenia, ale niezaprzeczalnym faktem było, że szpitalne odpady na pewno nigdy nie zostaną składnikiem odświeżaczy powietrza 'Brise mini spray'. Jednak dla kogoś, kto ze zwinnością młodego orangutana i wdziękiem Muldera z "Z Archiwum X' pełzał po kanałach więzienia Prison Break, a żadna (dosłownie żadna) rura nie była mu obca, pokonanie ołowianych instalacji SGH było jak wypicie zimnego piwa z w czerwonym Ferrari. Wprawdzie wędrówka ścieżkami, którymi przeważnie normalny człowiek nie podąża, była dziwnym hobby, ale nikt nie odważyłby się stwierdzić, że Majkel Skołfild należał do grupy normalnych. Na pierwszy rzut oka nie dało się zauważyć, że był lekko upośledzonym chłopczykiem z syndromem Matki Teresy i wiecznym katarem (przecież żaden zdrowy człowiek nie ma głosu jak Ridż z Mody na Sukces, kiedy po raz piąty mówi Bruk 'tak' przed ołtarzem). Jednak nie można go było całkiem winić za życie z nieprzemijającą traumą. Sam Skołfild miał za złe producentom i reżyserom, że pokazali tylko sceny, w których niczym rycerz na białym koniu przebija się przez homoseksualnych gangsterów w stringach, białych nastolatków na siłę ćwiczących brooklynski akcent i morderców- fanatyków religijnych. Dlaczego nie pokazali sceny, w której bez spodni zaciął się w celi z Avocado? Albo kiedy razem z Sucre utknęli w ciężarówce pełnej nieświeżych ryb? (Biedny Fernando do dzisiaj leczy się w klinice chorób umysłowych, przez co nie może brać udziału w 10 serii) Traktowali go jak laleczkę Barbie, którą niewyżyci chłopcy macają gdzie się da. Ale wiedział, że teraz wszystko się zmieniło. Gdy Majkel zobaczył roześmiane oczy tego doktorka i skarb, który trzymał w ręce poczuł, że w jego życiu zaczyna się nowy etap, wycieczka do Seattle była najlepszym co mógł zrobić. W tym jakże cudownym splocie wydarzeń do zrobienia pozostało mu jeszcze tylko jedno. Musiał jak najszybciej zaciągnąć Marka do piwnicy, archiwum lub innego miejsca gdzie wzrok pracowników SGH nie dosięga. W jego głowie niczym młody bambus rodził się sprytny plan...



Czuł się jak Bóg. Czuł się tak już siódmy raz w tygodniu bo tyle operacji powiększenia biustu przeprowadził w ciągu ostatnich siedmiu dni. Wyszedł z sali z zamiarem wysłania jakiejś miłej stażystki po kawę, ale przypomniał sobie, że portfel został w szafce. Złośliwość rzeczy martwych. Z ociąganiem wszedł do szatni i otworzył metalowe drzwiczki. W oczy rzuciła mu się niewielka, biała karteczka. 'Spotkajmy się w archiwum o 16. 30. Weź ze sobą ogóra''. Uśmiechnął się. Mała cudzołożnica. Weź ogórka! Widać jednak nabrała ochoty...Zastanawiał się dlaczego Addison (bo oczywiście był pewien, że karteczka jest od niej) nie zaproponowała spotkania w schowku, ale podobno szpitalny sex-pokój był tak oblegany, że trzeba było wpisywać się na grafik. Spojrzał na zegarek. 16. 23. Musiał się pośpieszyć bo archiwum znajdowało się na samym dole, a Addison nie lubiła czekać. Z charakterystycznym dla siebie leniwym uśmiechem, mijał pielęgniarki, które na jego widok albo wpatrywały się w czubki swoich butów, albo mierzyły go wzrokiem niewyżytej tygrysicy. Doszedł do drzwi z napisem 'Archiwum', i zszedł na dół po schodach. Poczuł dreszcz podniecenia.
-Addison! Kochanie! Już jestem! Nie baw się ze mną w kotka i myszkę...Wyjdź w końcu! Mam to co chciałaś!- Mark przechadzał się po pomieszczeniu ze zboczonym uśmiechem na ustach i wielkim zielonym ogórem w ręce. Nagle usłyszał odgłos zza półki. Odwrócił się, i zobaczył dziwacznie ubranego mężczyznę o wyglądzie przystojniaka z filmów dla nastolatek. Wzdrygnął się i pomyślał, że to jakiś kiepski żart.
- Co pan? Psychiatryczny na drugim piętrze! Co za ludzie! Żeby jeszcze zboki z psycho wyciągały mnie do archiwum...- Mark odwrócił się i chciał odejść, ale Majkel szybkim ruchem zastawił mu drzwi i wzrokiem wygłodniałego dziecka z Afryki wpatrywał się w ogóra.
-Wziąłeś go! Naprawdę go masz! Ogór naprawdę tu jest!- Ręka Skołfilda sięgnęła po ogóra, ale Mark w porę odsunął warzywo i spojrzał na nieznajomego wzrokiem 'Spadaj albo po ryju!'.
- Nie mam czasu ani ochoty bawić się w ganianego, chowanego czy co ty tam chcesz, z kimś z objawami psychozy maniakalno- depresyjnej. Jak będę na górze podeśle ci jakiegoś mojego stażystę, oni gustują w takich rozrywkach. A teraz...odsuń się?
- Ty nic nie rozumiesz! MUSISZ dać mi tego ogóra!- Majkel nie reaguje na prośby Sloana.
- Nic nie musze, a dzielenie się moim ogórem z tobą, to ostatnia rzecz, którą mam zamiar zrobić.
- Jestem Majkel Skołfild!- widzi, że Markowi nic nie mówi to nazwisko- No koleś co ty! Więzienie? Burołs? Avocado? Jak możesz mnie nie kojarzyć?!- Mark dalej nie wie o co chodzi.- Trudno. Ale ogór i tak jest mój.
- Kolego posłuchaj uważnie. Jedno słowo. NIE. Zrozumiałeś? Albo dorzucę jeszcze dwa. Spadam stąd. No i może jeszcze miłego dnia.
- Stój!- Majkel w przypływie szału zaczyna się rozbierać. Widzisz ten tatuaż? Twój ogór to jeden z elementów!- Wskazuje na miejsce w okolicach wątroby gdzie narysowany jest podłużny kształt.- Jest niezbędny do uratowania mojego brata, który siedzi w więzieniu na Madagaskarze za zabicie Kaczki Kwong! Jeżeli go nie uratuje, zostanie skazany na karę śmierci przez utopienie w kisielu! Jak możesz tego nie rozumieć?!
- Masz dzisiaj pecha facet. Nie rozumiem.
Majkel wiedział ,że w tym przypadku pozostało mu tylko użyć siły. Przecież nie mógł pozwolić, żeby rzecz tak ważna dla całego przedsięwzięcia, pozostała w rękach tego zdzirowatego lowelasa, który ma skłonności do samodestrukcji (chodzili do tego samego terapeuty za te cholerne 400$). Bez zastanowienia rzucił się na Marka i powalił go na ziemię. Tego Sloan nie przewidział. Poczuł się jak bohater filmu sensacyjnego, a w głowie słyszał muzykę z 'Mission Imposible'. Szarpanina trwała kilka minut. Skołfild, którego mięśnie były dość wyrobione po licznych spotkaniach z Avocado, wyraźnie prowadził. Mark już miał się poddać kiedy jak przez mgłę przypomniał sobie poranną wizytę w warzywniaku i słowa pani Goździkowej (która musiała dorabiać po tym jak jej biznes tanich tabletek nielegalnie sprowadzanych z Afganistanu splajtował) ''Dam panu najtwardszego, dzisiaj rano przywieziono świeżutkie''. W duchu podziękował poczciwej kobiecinie i spojrzał na nietypową broń, którą trzymał w ręce. Zamach jaki wziął Mark w tamtej chwil był większy nawet od tego jaki wykonał podczas przygody z bardzo giętką rosyjską tancerką. Czuł, że Skołfild pomału osuwa się na ziemię. W tej chwili nie patrzył jednak na niego. Patrzył, na złamanego w pół ogóra, który smutnie leżał na zimnej podłodze archiwum.



W szpitalnej sali panował miły chłód. Majkel poniekąd cieszył się z tej chwili odpoczynku. Nie zdobył tego czego pragnął, przyszedł czas aby się z tym pogodzić. Link jeszcze jakiś czas musiał znieść klimat Madagaskaru, ale z tego co wiedział znalazł sobie jakąś miłą papugę, która umilała mu czas dziobaniem go po łysiejącej głowie. Wiedział jednak, że to nie koniec misji. Musiał solidnie przygotować się do zdobycia pomidorka, który wciąż znajdował się na stole w jadalni Lubiczów...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Meredith dnia Śro 19:04, 02 Maj 2007, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Mark
Administrator
PostWysłany: Wto 14:57, 01 Maj 2007
Administrator


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nowego Yorku of course

To jest naglenialniesz opowiadanie jaki kiedykolwiek powstało!!!!
Bożesztymój! Ja nie zyje juz xD Zeszłam ze śmiechu xD
<hahahahahahahahahahahahaha>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Derek
Stażysta
PostWysłany: Wto 15:18, 01 Maj 2007
Stażysta


Dołączył: 25 Kwi 2007

Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ja już powiedziałam, co ja, gdzie indziej, a trupowi jak nikomu wypada się powtarzać. Zabiłaś mnie i wszystkie zbereźne borsuczki, które do tej pory były na pierwszym miejscu. Zła ty, zła. I pisz, pisz koniecznie jeszcze!


dla ciebie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
George
Rezydent
PostWysłany: Wto 15:20, 01 Maj 2007
Rezydent


Dołączył: 01 Kwi 2007

Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle

Bożesztymój !!!!! Meredith ty masz talent talent ty masz mega talent ... Takie opowiadanie przbija wszystkich ... Meredith ja Cię KOFAM ZA TO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olka
Gość
PostWysłany: Wto 19:51, 08 Maj 2007






Meredith napisał:
To jest moje pierwsze tego typu samodzielne opowiadanie (znaczy sie taki fan fick xD) więc prosze się nie przestraszy xDD

Jedna z najepszych parodii jakie czytałam od naprawdę dawna. Wielkie ukłony.
Cytat:
małe kurduplowate aniołki zaczęły śpiewać 'Alleluja'

*kwik* popłakałam się ze śmiechu, wyobraziłam sobie te aniołki i trzeba mnie było zbierać z podłogi (jak się zresztą okazało niepotrzebie bo zaraz znowu na niej wylądowałam Laughing )
Cytat:
Tymczasem nikt nie zauważył pary sprytnych, oczojebnie niebieskich i odrobinę zboczonych oczek

wiem, że wejście do działu jest na własną odpowiedzialność ale tu mnie zabiłaś i już nie wstanę Very Happy
Cytat:
żadna (dosłownie żadna) rura nie była mu obca

'ómarłaś mnie' jak to się mawia na mirrielu... ja zdecydowanie nie powinnam nic pić podczas czytania bo herbata na monitorze i klawiaturze murowana...
Cytat:
Na pierwszy rzut oka nie dało się zauważyć, że był lekko upośledzonym chłopczykiem z syndromem Matki Teresy i wiecznym katarem (przecież żaden zdrowy człowiek nie ma głosu jak Ridż z Mody na Sukces, kiedy po raz piąty mówi Bruk 'tak' przed ołtarzem)

prayer prayer prayer Moja mistrzyni. Takiej charakterystyki Michaela długo nie zapomnę.
Cytat:
W jego głowie niczym młody bambus rodził się sprytny plan...

Uwielbiam takie błyskotliwe i inteligentne porównanie.
Cytat:
podobno szpitalny sex-pokój był tak oblegany, że trzeba było wpisywać się na grafik

W tym szpitalu wszystko jest możliwe
Cytat:
Nie mam czasu ani ochoty bawić się w ganianego, chowanego czy co ty tam chcesz, z kimś z objawami psychozy maniakalno- depresyjnej. Jak będę na górze podeśle ci jakiegoś mojego stażystę, oni gustują w takich rozrywkach.

Tak, a Izzie się w nim zakocha i będą żyli długo i szczęśliwie
Cytat:
Jest niezbędny do uratowania mojego brata, który siedzi w więzieniu na Madagaskarze za zabicie Kaczki Kwong! Jeżeli go nie uratuje, zostanie skazany na karę śmierci przez utopienie w kisielu!

Dobra. TERAZ już nie wstaję z podłogi. Jak mogłaś to zrobić Lincolnowi Laughing Straszna śmierć
Cytat:
przypomniał sobie poranną wizytę w warzywniaku i słowa pani Goździkowej (która musiała dorabiać po tym jak jej biznes tanich tabletek nielegalnie sprowadzanych z Afganistanu splajtował)

No jak tam możesz szkalować nasz biznes farmaceutyczny Laughing
Cytat:
Link jeszcze jakiś czas musiał znieść klimat Madagaskaru, ale z tego co wiedział znalazł sobie jakąś miłą papugę, która umilała mu czas dziobaniem go po łysiejącej głowie

Miłą papugę Laughing
Cytat:
Musiał solidnie przygotować się do zdobycia pomidorka, który wciąż znajdował się na stole w jadalni Lubiczów...
prayer prayer prayer

Całość fika zdecydowanie kwikogenna, przywołuje uśmiech na twarz i masę niezdrowych skojarzeń Laughing

Ale żeby nie było zbyt słodko jedna rzecz nie podobała mi się strasznie. Spolszczanie pisowni imion. Po pierwsze objęło ono tylko bohaterów spoza GA pozostawiając mieszany odbiór, po drugie choć to niewątpliwie parodia myślę, że bez tego spolszczenia byłoby równie śmiesznie, a może nawet bardziej, bo ten zabieg daje wrażenie wymuszanej śmieszności, a przecież i akcja i bohaterowie są na tyle zabawni, że bronią się sami Smile

Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że skomentowałam Cię w takiej formie Smile
Pozdrawiam i buziaczki
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna -> Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin