|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
addison Stażysta
|
Wysłany:
Śro 11:33, 20 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hell-Born
|
(Derek wrzuca torbę na tylne siedzenie samochodu i już ma zamiar wyruszać za miasto, kiedy dostrzega Meredith i Alexa rozmawiających na ganku. Chłopak jest czymś podekscytowany, mówi szybko, gestykulując, po czym odbiega. Derek nie przekręca kluczyków w stacyjce, mając nadzieję, że Meredith do niego podejdzie i nie zawodzi się.)
Derek – Is it good morning? (Uśmiecha się do nadal trochę zaspanej Meredith.) Dobra, rozumiem. (Otwiera jej drzwi.) Wsiadaj, podwiozę cię do szpitala.
(Meredith ziewa, nie przejmując się Derekiem, który z rozbawieniem patrzy na jej zaspaną twarz)
Meredith – Dzień dobry. Jak tam noc w szpitalu? No i nie musisz mnie podwozić, Alex poczuł nagłą potrzebę pojawienia się o świcie w szpitalu, więc byłam dobrą koleżanką i zamieniłam się z nim dyżurami. Mam jeszcze trochę czasu zanim pojadę do pracy. A ty nie idziesz dzisiaj do szpitala? (patrzy na torbę w samochodzie) Wyjeżdżasz gdzieś?
Derek – Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Przełożyłem wszystkie zabiegi, zresztą nie miałem niczego, co nie mogłoby zaczekać. Jadę w góry, sprawdzę czy moja ziemia jest jeszcze moja, połażę. Przyda mi się wolny dzień po... tym wszystkim. (Patrzy na Meredith i uśmiecha się do niej zagadkowo.) Wsiadaj. Masz coś lepszego do roboty? (Mer stoi jak stałą.) Mam nawet kofeinę, dobrą, gorącą kofeinę.
Meredith – (Meredith nie potrafi opanować uśmiechu) Powiedzmy, że wsiądę z tobą do tego samochodu, ale pamiętaj, że jest w tym duża zasługa obiecanej kofeiny. No i faktycznie oprócz obserwowanie bujnego życia moich, (patrzy na Dereka) no dobra naszych współlokatorów nie mam nic do roboty. I o jakiej ziemi mówiłeś? (spogląda z zaciekawieniem)
Derek – Mmmmm. (Derek uśmiecha się ale nie odpowiada. Przyu okazji dochodzi do wniosku, ze za często uśmiecha się przy Meredith - zupełnie jak jakiś naćpany elf w wiosce Świętego Mikołaja.)
(Meredith wsiada, zatrzaskuje drzwi. Ruszają.)
Derek – Wszystko przed tobą. (Meredith węszy i szuka obiecanej kawy. Derek ręką zasłania jej dostęp do tylnego siedzenia.) Nikt nie powiedział, że kofeina jest za darmo.
Meredith – Jesteś złym, wstrętnym mężczyzną. Szantażujesz kofeiną nieprzytomne zaspane kobiety i wywozisz je w bliżej nieznane miejsca. Wiesz, że za takie coś mogą zamknąć? No więc czego chcesz za kawę? (Meredith patrzy na Dereka i czuje, że się rumieni. Boże, rumieni! Do tej pory myślała, że to spotykało tylko kobiety w epoce jej babci, ale widać te stalowoszare, spokojne oczy potrafiły przenosić w czasie) Niewiele mogę zaoferować o tej porze dnia.
Derek – Ooo, nie zgodziłbym się. (Derek nie może opanować śmiechu. Teraz już wie, że Mark z pewnością go czymś naćpał w dogodnym momencie. Inne wytłumaczenia byłyby zbyt irracjonalne. Archiwum X to nie ten serial.) Pomyślmy, czego mógłbym zażądać od zdesperowanej, zaspanej kobiety w dodatku zdanej na moją łaskę i niełaskę? Hmmm... (Przez chwilę bezczelnie patrzy jej się w dekolt, ignorując zupełnie na szczęście pustą drogę przed sobą.) Powiedzmy... (Meredith zauważa, ze mówi to prawie tak sprośnie jak Mark.) Opowiedz mi coś o sobie.
Meredith – (Meredith patrzy na Dereka tak, jakby właśnie zapytał ją ile dziewic żyje na Madagaskarze.) O sobie? Żartujesz prawda? (zaczyna się śmiać, ale przestaje, kiedy zauważa poważną minę Dereka) O Boże, nie żartujesz. Chcesz wiedzieć jaki mam numer buta? Jaki lubię kolor? Jak miał na imię mój pierwszy chłopak? Jestem stażystką w szpitalu, córką swojej matki. Mam genetycznie uwarunkowane, żeby być obrzydliwie nieciekawą osobą. Jeśli nie chcesz zasnąć za kierownicą i tym samym skrócić życia jakiejś niewinnej staruszce to zastanów się nad innym zestawem pytań.
(Derek skręca w bok z obwodnicy na jedną z tych okropnych, wąskich dróżek, które zapomniały się przystosować do wymogów XX wieku. Wskazuje ręką: )
Derek – Drzewa. Góry. Jeśli coś zabiję to najwyżej świstaka, a to i tak nieskończenie mało prawdopodobne. Chociaż wiesz, mógłbym specjalnie spowodować wypadek, żeby móc cię ratować. W najlepszym wypadku zakochałabyś się w swoim cudownym wybawicielu, w najgorszym musiałbym bardzo dokładnie cię zbadać. Ale... (Ostro skręca w lewo.) Mimo wszystko chyba oprę się pokusie posłucham o twoim strasznym, nudnym życiu. I pamiętaj, że mogę słuchać dokładnie o wszystkim. Najchętniej o brudnych, wstydliwych tajemnicach, ale zapewne byłoby to zbyt wygórowane żądanie za kubek lurowatej kawy. Więc...? Nie patrz tak na mnie. Jeśli będzie tragicznie, wrócę do wariantu z wypadkiem.
Meredith – Mam prawo wyboru? Bo jeśli tak, to chyba sama prędzej skusze się na ten wypadek. Jestem nudna. W dzieciństwie lubiłam bawić się lalkami jak każda dziewczynka. Nie cierpiałam karuzel. Widzisz jak nieciekawie się zaczyna? Zakładam, że o różowych włosach nieprzystosowanej społecznie nastolatki nie chcesz słuchać. (Meredith podskakuje na kolejnym gwałtownym zakręcie) . Potem były studia, matka, studia, matka...no nie patrz tak na mnie, moje życie jest na prawdę zwyczajne! Najciekawszym wydarzeniem ostatniego czasu było chyba przygarnięcie tylu lokatorów do domu mojej niczego nieświadomej matki. Rozczarowany? Na pocieszenie powiem ci, że mój ulubiony kolor to czarny, a pierwszy ukochany miał na imię Thomas. To co? Szukamy jakiegoś ładnego drzewa, w które mógłbyś walnąć?
Derek – Nie. (Derek zatrzymuje samochód. Meredith wygląda na zdziwioną i zdezorientowaną.) Spokojnie, nie wywiozłem cię w dzicz, żeby odciąć cię od świata i robić z tobą bóg wie, co. Chyba, że chcesz. (Mer posyła mu piorunujące spojrzenie.) Żartowałem. Zwykle zostawiam tu samochód, jakieś pięćdziesiąt metrów stąd zaczyna się piękny szlak na Górę Tygrysią. Idziesz? (Wyciąga termos z kawą i podaje go Meredith.) Chętnie jeszcze posłucham
(Meredith łapczywie pije kawę)
Meredith – Wiesz co, dziwny z ciebie człowiek. Jesteś lekarzem. Neurochirurgiem. Masz cholernie dużo roboty. A teraz jeszcze okazuje się, że chodzisz po górach. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Czy wszyscy w Nowym Jorku tacy są? Pełni Energii? Optymistycznie nastawieni do świata? (wzdryga się) Boże, nie mogłabym tam mieszkać...bez urazy. (widzi rozbawioną minę Dereka) Powiedzmy, że porcja kofeiny pozwala mi iść z tobą. Mam nadzieje, że nie bawisz się w człowieka z dziczy i nie zabierzesz mnie do drewnianej chatki bez ogrzewania i toalety. Boże, znowu za dużo gadam. Prowadź.
Derek – Nie, nie za dużo. (Kręci głową. Zabiera oburzonej Meredith termos, wrzuca go do samochodu i bierze na ramię torbę. Mija Meredith i staje na skraju wydeptanej ścieżki. Wyciąga rękę do oniemiałej Meredith). Ok, skoro jesteś taka pewna, że nie jestem gwałcicielem, zboczeńcem i mordercą to daj mi rękę i chodź ze mną.
(Meredith patrzy na rękę, na samochód, na rękę, na samochód aż w końcu pozwala Derekowi chwycić swoją małą dłoń.)
Meredith – Nie przekręcaj faktów, niczego nie jestem pewna. Po prostu wątpię, że w takiej temperaturze i w takim miejscu będziesz zdolny do czegoś, przed czym nie mogłabym uciec. Wiem, że zachowuje się jak sześciolatek na wycieczce, ale spróbuje i zapytam jeszcze raz. Dokąd dokładnie idziemy?
Derek – (Derek rzuca jej bardzo dwuznaczne spojrzenie.) Kobiety nigdy mnie nie doceniają. (Chwyta pewnie rękę Mer i ciągnie ją za sobą.) Idź po moich śladach, teren bywa zwodniczy. Pytałaś dokąd idziemy? (Podnosi głowę i pokazuje bliżej nieokreśloną górę.) Na sam szczyt. No, prawie. I, zanim zdążysz zapytać - nie, nie szlakiem
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez addison dnia Śro 19:35, 11 Lip 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
Cristina Stażysta
|
Wysłany:
Śro 17:31, 20 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 212 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Epizod 1.07, nie 06
potem proszę uprzejmie o kasację tego posta xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Derek Stażysta
|
Wysłany:
Śro 21:07, 20 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 209 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ekhemn XD Ja nic nie mówię, ale Akwa się jeszcze miała wypowiedzieć. Znaczy zgodzić ze mną iść, chyba że siła wyższa zakazuje XDD
</do kasacji>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Mark Administrator
|
Wysłany:
Śro 22:48, 20 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 678 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nowego Yorku of course
|
Ale w poście było słowo "koniec" xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Derek Stażysta
|
Wysłany:
Śro 23:40, 20 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 209 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
ALe nikt nie wie skąd!!! Moje wczorajsze zapisane strony i moje i Akwy zeznania (+logi ze skajpa) jasno dowodzą, że ja nie napisałam "KONIEC" XDDDDDDDDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Mark Administrator
|
Wysłany:
Czw 11:08, 21 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 678 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nowego Yorku of course
|
Bożesztymój! To kto napisał "koniec" ? xDDDDDDDD
Addie zobaczyła słowo koniec więc zmontowała a jak temat się montuje to automatycznie się go zamyka xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
addison Stażysta
|
Wysłany:
Czw 11:51, 21 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hell-Born
|
Bożesztymój! Proszę nie dramatyzować i nie siać mi tu defetyzmu! Whatever Zróbcie sobie nową scnke, albo piszcie po tym 'końcu', tylko nie likwidujcie napisu 'koniec', bo nie bede wiedziala odkąd mam domontować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|